To był naprawdę zabiegany tydzień! Warsztaty, spotkania, konsultacje, praca, choroba niani, wizyta dziadków, urodziny Taty. Działo się dużo! Odbiło się to także na jadłospisie. Mam wobec niego sporo wątpliwości. Czuję, że wiele rzeczy mogło być lepszych…Szczególnie, że ma zostać Wam pokazany właściwie na wzór. Ale obiecałam sobie, że zobaczycie samą prawdę, uczciwie i szczerze. Zajrzycie nam raz w miesiącu w talerze i to nie będzie starannie wypielęgnowany i idealnie zaplanowany tydzień. Tylko po prostu akurat taki, jaki się zdarzył 🙂 Dla kogoś może ten jadłospis będzie zdziwieniem: „Jak to? Dziecko dietetyka i je tak zwyczajnie?”. Dla kogoś innego źródłem frustracji. Ale wierzę, że dla większości z Was będzie to też ulga, że nie każdy tydzień musi być wspaniały 🙂
Poniżej znajdziecie nasze poprzednie inspiracje:
Menu majowe znajdziesz tutaj!
Menu czerwcowe znajdziesz tutaj!
Menu lipcowe znajdziesz tutaj!
Menu sierpniowe znajdziesz tutaj!
Menu wrześniowe znajdziesz tutaj!
Menu październikowe znajdziesz tutaj!
Co nowego u Szpinakożercy?
- Zepsuł nam się blender! To prawdziwa trauma! Nie ma jak przygotować placków, gofrów, pasty na kanapkę, masła orzechowe a nawet zblendować zupy. Niestety nowy pojawi się dopiero na Święta, więc trzeba jakoś przetrwać 🙂
- Zostaliśmy zaproszeni na wspaniałe warsztaty organizowane przez Cook up studio. Uczyliśmy się, jak smakowicie podać warzywa dzieciom 🙂 Szczegółową relację z warsztatów znajdziecie tutaj.
- Wiele posiłków Szpinakożerca jadł z Tatą albo nianią, więc nawet dobrze nie wiem, ile zjadł i czy mu smakowało. Na szczęście nie mam poczucia, że muszę tego pilnować. Ufam mu, że poradzi sobie i wybierze dobrze!
- Powoli na naszą arenę wkraczają słodycze. Uczę godzić się z widokiem Szpinakożercy zjadającego „coś słodkiego” i przekonuję się, że dostępność tego typu produktów odczarowuje je! Szpinakożerca mówi, że np. lubi lody czy lizaki (jadł w życiu jednego :P), ale to nie znaczy, że rzuca się na nie jak szalony!
- Szpinakożerca pokochał mandarynki! Nie jedliśmy ich przez niemal rok, bo pojawiało się u nas po cytrusach lekkie uczulenie. Teraz wprowadzamy, uczulenia nie widać a Szpinakożerca oszalał. Codziennie tylko mandarynki, mandarynki i mandarynki…. ciężko zachować różnorodność 😀
LISTOPADOWE MENU SZPINAKOŻERCY
Wiek: 29 miesięcy
Większość posiłków jedzonych wspólnie z rodzicami (nianią). 80% gotowanych przeze mnie. Dwie wizyty w restauracji. Jedne warsztaty kulinarne. Mnóstwo odgrzewania i kombinowania.
Godziny posiłków (w przybliżeniu):
- Śniadanie: 8:00
- II śniadanie: ok. 11:00
- Obiad: 14-15
- Podwieczorek: 16:30-17:00
- Kolacja: 19:19:30
Szpinakożerca nadal jest karmiony piersią! Zjada mleko rano po obudzeniu (ok. 6-6:30), raz w ciągu dnia i przed snem (ok. 19:30).
OPIS POSZCZEGÓLNYCH DNI
PONIEDZIAŁEK
Poniedziałek zaczęliśmy od sprawdzonego już przepisu na pyszne tosty francuskie z awokado. To przepis z najnowszej książki dziewczyn z Ala’antkowe BLW. Polecam go serdecznie! Pisałam o nim również przy okazji październikowego menu Szpinakożercy. Do tego kabanos od taty i klasyczny, ukochany ogórek kiszony 🙂
Na drugie śniadanie miała być też klasyka – kasza jaglana z rodzynkami (zazwyczaj gotuję więcej i resztę wykorzystuję do koktajli, zapiekanek, naleśników, sałatek itp.), gruszką i jogurtem. Szpinakożerca miał kiepski humor i stwierdził, że nie zje ani gruszki ani kaszy. Często pytacie, co robić w takiej sytuacji. Nie ma jednej odpowiedzi! Nie znam ani Waszego dziecka, ani Waszej relacji. jednak uznaję, że jeśli przygotowaliście do jedzenia coś, co dziecko w miarę lubi i jest w stanie zjeść, ale ono odmawia, to jest jego wybór. U nas sprawa rozwiązała się sama. Stwierdziłam, że jeśli nie chce, to nie musi jeść, ale zapytałam, czy zje w takim razie sam jogurt. Przystał na to. Jogurt położyłam na wierzchu kaszy i gruszki. Po chwili zjadł wszystko 😛
Obiad odgrzewałam z weekendu. Jedliśmy gnocchi szpinakowe z serka włoskiego z dodatkiem sosu pomidorowego. Proste, pyszne i łatwe do przygotowania 🙂 Po obiedzie wychodziłam do pracy, więc zostawiłam chłopakom przygotowany na szybko kisiel malinowy (rozmrożone maliny + sok jabłkowy tłoczony + mąka ziemniaczana). Zazwyczaj taki kisiel posypuję ziarnami albo ekspandowanym zbożem, by był bardziej sycącym posiłkiem.
Kolacja też gotowa. Kupiłam paszteciki z ciasta francuskiego z pieczarkami a do tego barszczyk z pobliskiego sklepu z naprawdę dobrą żywnością. Barszczyk kupiliśmy dla Taty na imieniny, bo uwielbia, a ja jakoś nie mam serca, by go gotować 🙂
WTOREK
We wtorek wybieraliśmy się warsztaty kulinarne. Niestety zaczynały się w porze drzemki Szpinakożercy, więc myślałam, że ominie go cała zabawa! Zjedliśmy na śniadanie stary chleb (który najłatwiej odświeżyć przygotowując z niego zapiekanki z serem <3), do tego kukurydza z puszki, suszone pomidory i kawałek czerwonej papryki. Z papryką Szpinakożerca nadal średnio sobie radzi, ale niemal za każdym razem wkłada ją do buzi i nadgryza. Wierzę, że jeszcze kiedyś ją pokocha! Powtarzam mu wtedy, że czasami trzeba coś spróbować wiele razy, by naprawdę polubić 🙂
Drugie śniadanie jedliśmy w samochodzie – mus gruszkowy z Biedronki oraz kostki daktylowe od livity, które testujemy. Bardzo podoba mi się taka forma daktylowej przekąski, bo jest podzielona na małe porcje. Duży batonik daktylowy to naprawdę sporo cukru i kalorii, a tutaj wystarczą 2-3 kosteczki, by się nasycić 🙂 Testujemy też inne produkty!
W drodze powrotnej do domu Szpinakożerca zasnął w samochodzie, więc Tata zrobił sobie małą wycieczką i zawrócił na warsztaty. Wyspany Szpinakożerca pomagał przygotował zupę z pieczonych warzyw, sos pomidorowy, farinatę i pudding ryżowy z marchewką. Potem wszystkiego próbowaliśmy i było naprawdę smacznie i ciekawie! Z racji późnego i obfitego obiadu, podwieczorku już tego dnia nie było 🙂
Na kolację wyciągnęłam z zamrażalnika lasagne, bo sama biegłam na wieczorną konsultację. Dobrze mieć takie solidne zapasy!
ŚRODA
Środa była zdecydowanie spokojniejsza. Na śniadanie pyszna, rozgrzewająca owsianka z cynamonem, imbirem i prażoną na maśle śliwką. Oj dawno żadne śniadanie nam tak nie smakowało!
Po drugie śniadanie wybraliśmy się do sklepu. Kupiliśmy świeże pieczywo, nieco sałatki jarzynowej, śledzie (na czwartek) i …. rogaliki. Szpinakożerca znalazł w sklepie i miał wielką ochotę, więc zapakowaliśmy po 1 malutkim rogaliku dla każdego. Mam taką zasadę dotyczącą słodyczy, że jemy je razem z innym posiłkiem (chyba, że pełnią rolę deseru czy podwieczorku). Tak samo było tym razem. Rogalika położyłam obok kanapki i sałatki jarzynowej. Dzięki temu nie mam problemu typu: „moje dziecko nie zjadło obiadu, chce tylko deser”. Polecam Wam!
Na obiad odgrzałam mięso z niedzieli. Przygotowałam duszony schab z tego przepisu. Duszę go z dużą ilością cebuli 🙂 Do tego surówka z czerwonej kapusty (taka klasyczna z jabłkiem i rodzynkami) oraz karmelizowana marchewka.
KARMELIZOWANA MARCHEWKA
- 3-4 marchewki
- 1 łyżka masła
- 1/3 łyżeczki cukru brązowego
- sól, pieprz
Marchewkę obierz, pokrój w cienkie słupki. Na patelni rozgrzej masło, wrzuć marchewkę, lekko posól i duś na małym ogniu przez ok. 15-20 minut. Gdyby przywierała, podlej wodą. Pod koniec duszenia dodaj cukier i dopraw pieprzem. Są wyśmienite! Szpinakożerca sam zjada ze 2 marchewki 🙂
Podwieczorek klasycznie jedliśmy w środę po basenie. Zabrałam mandarynkę a pozostałą z poniedziałku kaszę jaglaną przerobiłam na ekspresowe serniczki z kaszy jaglanej.
SERNICZKI Z KASZY JAGLANEJ
- 1 szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
- 1 serek Bieluch (lub inny homogenizowany naturalny)
- 1 jajko
- 1/2 dojrzałego banana
- 1,5-2 łyżki mąki razowej (orkiszowej, owsianej, pszennej)
- garstka rodzynek
- dowolne owoce (u nas mrożone maliny)
Wszystkie składniki poza rodzynkami i owocami zmiksować (miksowałam w blenderze do koktajli!), przelać do foremek do muffinek, posypać rodzynkami i owocami (można je powciskać do środka). Piec ok. 30 minut na termoobiegu.
Na kolację znów posiłkowaliśmy się produktem od Livity. Nie miałam czasu na gotowanie, więc jako bazę wykorzystałam szybkie danie z ryżem, ananasem i kurkumą. Z własnej inicjatywy dodałam fasolkę szparagową i mleko kokosowe. Jako pewnik (jeśli danie jest zupełnie nieznane Szpinakożercy, staram się podać jakiś pewny składnik, którym w razie czego Szpinakożerca się naje) podałam resztkę zapiekanki na cieście francuskim z pomidorami, papryką i cukinią. Niestety danie okazało się zbyt pikantne dla nas 🙁 Ale w smaku naprawdę ciekawe i szybkie do przyrządzenia!
CZWARTEK
Na śniadanie klasyczne kanapki z szynką (Szpinakożerca najbardziej lubi taką gotowaną, bez skórki). Do tego nasze ukochane śledzie z buraczkiem i jabłkiem. Drugie śniadanie też znane i lubiane – jogurt naturalny, granat i muesli. Szpinakożerca niezmiennie mnie zadziwia wybierając muesli a nie granolę. Ale co zrobić 😛
Na obiad udało mi się wykombinować na szybko frittatę z tym, co znalazłam w lodówce. Dodałam cukinię, szpinak, pomidora, kukurydzę i nieco sera Feta. Po pierwszych nieudanych próbach z jajkami, Szpinakożerca pokochał całym sercem wszelkie omlety, jajecznice i frittaty. korzystam z tego w kryzysowych sytuacjach. Niania stwierdziła, że jadł z ogromnym apetytem, co ucieszy chyba każdą mamę 😀
Gdy w środę wracaliśmy z basenu Szpinakożerca wiercił mi dziurę w brzuchu, że chce lody. Obiecałam, że przygotujemy, ale trudno było mu zrozumieć, że trzeba na nie poczekać aż do następnego dnia 🙁 Na szczęście jakoś wytrzymał i na czwartkowy podwieczorek zjadł 2 pyszne lody truskawkowe.
LODY TRUSKAWKOWE
- Kubeczek jogurtu gęstego
- 1 łyżeczka syropu klonowego
- 1/2 dojrzałego banana
- duża garść mrożonych truskawek
Wszystko zmiksować w porządnym blenderze (znów pomógł nam ten do koktajli) i przelać do foremek. Po kilku godzinach w zamrażarce można jeść 🙂
Na kolację zrobiłam zupę pomidorową. Niby klasyk. Niby proste. Ale ile ja się namęczyłam, żeby to zmiksować! Zazwyczaj do zupy pomidorowej dodaję 1-2 marchewki, by była nieco słodsza. Ale ta marchewka to była jakaś bestia! W ogóle nie chciała się rozgotować. Potem przypomniałam sobie, że nie mam tego jak zmiksować, a ja lubię tylko gładką zupę pomidorową… Najpierw chciałam ją przetrzeć…. W końcu zmiksowałam partiami w blenderze do koktajli.
ZUPA POMIDOROWA GĘSTA
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- 1 marchewka
- 2 puszki lub kartoniki pomidorów krojonych
- 0,5 l bulionu
- 1 łyżka oliwy
- sól, pieprz, pieprz ziołowy, słodka papryka w proszku, bazylia
Na oliwie szklę posiekaną cebulę i czosnek, dodaję pokrojoną w plastry marchewkę. Duszę pod przykryciem ok. 5-10 minut. Dodaję bulion, pomidory i przyprawy. Wszystko gotuję kolejne 10-15 minut i miksuję na gładko. Można podawać z mozzarellą, makaronem lub grzankami
PIĄTEK
Ale w tym tygodniu mamy ryb! Sama się sobie dziwię 😀 Na śniadanie kanapka z łososiem i sałatka jarzynowa. Pochwalę się Wam naszym pomidorowym sukcesem! Często proponuję Szpinakożercy świeżego pomidora, ale on prawie nigdy go nie je. Dzisiaj podałam go razem z mozzarellą. Pomidora pokroiłam w małą kostkę i na każdą kosteczkę położyłam kawałeczek serka. Najpierw Szpinakożerca zjadł mozzarellę. Potem powiedziałam, że może spróbować też razem z pomidorem bo w ten sposób zobaczy, jak smakuje „sałatka caprese”. I spróbował! I smakowało mu! A najlepsze, że powiedział z autentyczną dumą: „Mamo spróbowałem pomidora!”. Tak, dzieci naprawdę chciałyby próbować i jeść jak rodzice, ale czasami to dla nich trudne. Spójrz na to z perspektywy dziecka!
Na drugie śniadanie z nianią zostawiłam pieczone jabłko. Szpinakożerca jak zwykle spałaszował dwa! To naprawdę pyszna i prosta forma drugiego śniadania 🙂
Obiad przygotowałam na szybko po powrocie z pracy. Kupiłam po drodze ładny kawałek dorsza i udusiłam go na patelni w sosie z suszonymi pomidorami. Korzystałam z tego przepisu z Kwestii Smaku. Obok podałam ryż z zielonym groszkiem (często gotuję ryż lub kaszę jednocześnie z warzywami). Niestety Szpinakożerca nie był zbytnio głodny, ale mi smakowało bardzo!
Na podwieczorek zaproponowałam po prostu pomarańczę (już wiem, że Szpinakożerca woli mandarynki). Na kolację natomiast usmażyłam najzwyklejsze placki ziemniaczane 🙂 Do tego surówka z domowej kiszonej kapusty. Wszyscy zjedliśmy z ogromnym apetytem! Nie dziwcie się tylko tym połączeniom smaków 🙂 Ja uwielbiam placki ziemniaczane z powidłami albo białym serem i Szpinakożerca przejął to po mnie.
SOBOTA
W sobotę wielkie święto. Przyjechała Babcia i Dziadek! Szpinakożerca już od 3 dni nie mógł się doczekać (i spać :P). Śniadanie zjedliśmy na spokojnie i na bogato. Tata przyniósł parówkę, która oczywiście skradła cały apetyt. Kiedy podaję młodego coś takiego (parówka, kiełbaska), w sumie nie mam nadziei, że zje cokolwiek innego. Nie ma tu wtedy miejsca na eksperymentowanie z warzywami, sprawdzi się tylko pewniak – suszony pomidor, ogórek kiszony itp.
Drugie śniadanie to po prostu mandarynki. Polecam Wam zostawić mandarynki do samodzielnego obierania dzieciom. To wspaniała zabawa i nauka umiejętności manualnych, a przede wszystkim oswajanie z jedzeniem. Szpinakożerca już nie pozwala mi obrać za niego mandarynki!
Na obiad poszliśmy całą rodziną na pizzę. Wspaniałą, włoską, klasyczną. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia! Potem wysłaliśmy chłopaków (tatusiowie, dziadek, Szpinakożerca i 2 moich bratanków) do sali zabaw, a same z babcią i bratową poszłyśmy na zakupy. Na szczęście zapakowałam podwieczorek – winogrona, mandarynki i serniczki z kaszy jaglanej. Gdyby nie to, na pewno skończyłoby się na lodach albo jakiś gotowych gofrach.
Na kolację już miejsca nie było, ale Szpinakożerca z apetytem zjadł w samochodzie suszone owoce, które dostał od dziadków. Tak działa moc akcji „Całkiem nieSŁODKI prezent!”! Zamiast batonika – suszone owoce 🙂
NIEDZIELA
Niedziela rodzinna i spokojna. Na śniadanie pyszna jajecznica z dużą ilością cebuli, kanapka z masłem, oliwki i ryba „po grecku”. Po prostu został mi jeden filet z dorsza w piątek – obsmażyłam go szybko na patelni i dodałam sos z marchewki i pomidorów. Ale Szpinakożerca się nie skusił… jajecznica to za duża konkurencja 😛
Na drugie śniadanie Szpinakożerca zażyczył sobie „różowy jogurt”. Myślałam, że zadowolą go porzeczki i maliny, ale jemu zależało na „różdżce smaku” od Helpy (polecam Wam te wspaniałe kaszki!). To po prostu liofilizowane, sproszkowane owoce. Wygodny dodatek do jogurtu czy kaszki 🙂
Niedziela to też urodziny Tata, więc skusiliśmy się znowu na wyprawę do restauracji. Tym razem były to pierogi w znanej sieci pierogarni. Zamówiłam mix: z mięsem, łososiem, ziemniakami, marchewką i indykiem i pieczarkami. Zdecydowanie najlepsze były łososiowe i pieczarkowe! Do tego pyszna surówka z marchewki i jabłka i przedsmak Bożego Narodzenia, czyli kompot z suszu. Dużo nowych smaków 🙂
Na podwieczorek miałam przygotowany wcześniej pudding chia (musiałam wykorzystać resztkę mleka kokosowego z środy), ale Szpinakożerca chyba nie był głodny. Polizał tylko nieco truskawek. Cóż… więcej było dla mnie!
Na kolację też już brakowało miejsca w brzuchu tego dnia, więc poszliśmy spać nie brudząc już kolejnych naczyń 🙂
Ogólne wnioski 😀
Nie powiem żeby to było jakieś złe i słabe menu. Ale wiem, że wolę, gdy jemy więcej świeżych produktów a mniej gotowców. Tutaj za dużo jest gotowych dań, restauracji itp. Ale co zrobić, taki tydzień. Ja byłam zapracowana a do tego pojawiło się sporo okazji do wyjścia. Brakuje mi też strączków w tym tygodniu. Mam zapisanych do spróbowania kilka potraw ze strączkami w roli głównej, ale jakoś ciągle brakuje czasu, by się na nie zdecydować.
Muszę też popracować nad zdjęciami „przed i po”, bo możecie mieć wrażenie, że Szpinakożerca zjada to wszystko, co mu nakładam. A uwierzcie, że to jest dość rzadkie 😀 Czasem zje połowę porcji, czasem jeszcze mniej, czasem zje dokładkę. Nie ma reguły i pamiętajcie, że Wasze dzieci też mogą mieć zmienny apetyty 🙂 Na przyszłość chciałabym oceniać też te jadłospisy pod względem różnorodności, korzystając z checklisty różnorodności. Co myślicie?
Jak podobał Ci się nasz listopadowy jadłospis?
Jeśli potrzebujesz wsparcia w układaniu jadłospisów, koniecznie skorzystaj z mojego
RODZINNEGO PRZEWODNIKA PO ŻYWIENIU!
Znajdziesz w nim planner posiłków, checklistę różnorodności oraz poręczną infografikę, która przedstawia najważniejsze zasady żywienia 🙂
Jeśli dotarłaś do tego miejsca to ogromnie się cieszę! Mam nadzieję, że powyższy jadłospis będzie dla Ciebie inspiracją, motywacją lub pocieszeniem 🙂 Proszę opowiedz mi w komentarzu, co o nim myślisz! To dla mnie wiele znaczy 🙂
7 komentarzy
Szczerze powiedziawszy jestem miło zaskoczona, że to menu jest takie… normalne. 😉 I podziwiam, że pomimo natłoku obowiązków znalazłaś czas, żeby ugotować coś więcej niż makaron z pesto ze słoika. 😉
A jeśli chodzi o strączki to polecam makaron z soczewicy – jest dużo bardziej wartościowy od pszennego, a jego przygotowanie to tylko kilka minut.
Idę poczytać poprzednie jadłospisy.
Pozdrawiam! 🙂
Lubie wasze jadłospisy, bo to dla mnie taka chwila na refleksję jak to ostatnio u nas wyglądało, co było fajne, a co wolałabym zmienić.
Tomek w tamtym roku (niecałe 2 latka) dłubał sam mandarynki, a w tym najczęściej słyszę „mama obierz proszę, ja nie umiem” ale może to dla tego, że spodziewam się drugiego dziecka i nie mam sił się z nim bawić tyle co kiedyś…
Ze zmian na plus – mojemu dziecku chyba w końcu przejadły się płatki z mlekiem i nie są już obowiązkowym punktem 80% śniadań tylko chce je 2-3 razy w tygodniu 🙂
Z minusów ostatnich menu – na II śniadanie i podwieczorek ostatnio mamy głównie owoce, czasami jogurt owocowy, bo jakoś straciłam wenę na wymyślanie tych posiłków. I gdzieś tam z tyłu głowy kołacze się, że dawno, oj dawno nie robiłam budyniu, puddingu z chia czy placuszków, ale jakoś nie mogę się zmobilizować…
Fajne jedzienie 🙂 Mam pytanko odnośnie parówek. Samej zdarza mi się zjeść od czasu do czasu ten „smakołyk”, i choć staram się wybierać jak najmniej spaprany i ulepszony produkt mam obawy przed dawaniem go mojemu 15-miesięcznemu dziecku. Czy słusznie? Proszę o poradę czy popadam w fiksację i jedna parówka raz an jakiś czas nie zaszkodzi, czy zrezygnować z takich przysmaków w diecie małego człowieka.
A jak często jecie parówki? Jak nie ma ich u was w domu to chyba nie warto kupować specjalnie dla małego. U nas mąż uwielbia parówki i w czwartki mamy parowki. Ja pilnuje by było dobre pieczywo plus surowka lub jakieś warzywo. Czasami to i to 😉 zazwyczaj tylko parówki zjedzona ale my mamy ekstra porcję warzyw.
Ja parówek nie kupuję wcale 😛 Zazwyczaj pojawiają się, gdy jesteśmy u dziadków, są też pozostałe wnuki i babcia chce wszystkim zrobić „coś pysznego” na śniadanie. Dla dorosłych są kiełbaski, dla dzieci parówki 🙂 Poza tym czasem tacie przyjdzie do głowy ją kupić…. Na szczęście nie jest to bardzo często 🙂 Myślę, że 1-2 razy w miesiącu max. Ja przyznam, że sama też czasem lubię zjeść parówkę 😛
Ja muszę dorobić trochę zapasów właśnie takich do szybkiego ugotowania. Znalazłam trochę przepisów na warzywne kotlety, kopytka z warzywami i chciałabym pomrozić 🙂 Ale nie wiem, kiedy znajdę czas 🙁
Do momentu, w którym syn nie zażądał parówki ze wspolnego stołu jadaliśmy je raz na 2 tygodnie, ale w momencie gdy skumał, że nie dajemy mu tego co sami jemy, wszczął awanturę i parówki wyszły z naszego menu 😉 Po prostu przy dziecku człowiek zaczyna się NA PRAWDĘ zdrowiej odżywiać 😉 Pozostaje pożegnać się z parkami i zostawić je sobie na specjalne okazje grzesznych uciech 🙂 Wyjdzie na dobre wszystkim 🙂 Dzięki za odpowiedź!
Bardzo dziękuję za listopadowe Menu – jest takie normalne. My od poniedziałku chorzy i apetyt dziwny. Próbuję dac zupy ale odmawia z oporem maniaka, a do tego ciężko pomyśleć A zrobić to w ogóle. Placki z surówką… ja staram się u nas do każdego dania dac jakieś warzywo lub surówkę, ale opór w mężu wielki … Probowalas kiedyś placków z sosem jogurtowo czosnkowym plus łosoś i kiełki? Pycha! A co do pierogów to ostatnio w ramach taniego gotowania wykorzystałam resztki i zrobiłam pierogi do odmrozenia.