To będzie wyjątkowy jadłospis z dwóch powodów 🙂 Po pierwsze przyznaję otwarcie, że tym razem nie miałam czasu zaplanować praktycznie żadnego posiłku! Jedliśmy to, co przyszło mi do głowy w danym dniu lub dzień wcześniej. Ale mimo wszystko jakoś się ułożyło! Po drugie tydzień zahaczył o nasz weekendowy pobyt u rodziców, zatem macie szansę podejrzeć, jak to wygląda, kiedy nie ja gotuję 😀 W tym tygodniu w ogóle dużo było spacerów, wyjść, wyjazdów, jedzenia na wynos. Poczułam się trochę jakbym musiała szykować drugie śniadanie do szkoły 😀
Nasze poprzednie jadłospisy możesz znaleźć tutaj:
Menu majowe znajdziesz tutaj!
Menu czerwcowe znajdziesz tutaj!
Menu lipcowe znajdziesz tutaj!
Menu sierpniowe znajdziesz tutaj!
Co nowego u Szpinakożercy?
- Szpinakożerca staje się coraz bardziej samodzielny. Potrafi przystawić sobie krzesło do lodówki, wyjąć to na co ma ochotę i zjeść 😀 Ostatnio sam spakował sobie winogrona na wyjazd do babci… Macie jakieś pomysły na zamknięcie lodówki? Wszystkie przekąski musiały powędrować do najwyższej szafki!
- Z własnej woli schrupał kradziony kawałek papryki <3 A następnego dnia zjadł ją na śniadanie! Czy to oznacza, że papryka „wkroczy na salony”?
- Powoli przepraszamy się z pastami wszelkiego rodzaju. Szpinak zjadł z apetytem guacamole, poprosił o posmarowanie kanapki pasztetem z soczewicą i hummusem <3
Ogromną nowością jest również to, że Szpinakożerca dostał w końcu pełen dostęp do rodzinnego stołu! Zrezygnowaliśmy z tacki przy krzesełku a wszystko za sprawą prezentu od firmy EZPZ Polska w postaci wspaniałej silikonowej maty! Świetnie zastępuje każdy talerz a dodatkowo trudno ją przesunąć 🙂 Szpinakożerca też ją pokochał i codziennie rano wyjmuje ją ze zmywarki i układa na stole przed śniadaniem. O matach pisałam również przy okazji wpisu o akcesoriach przydatnych przy BLW.
WRZEŚNIOWE MENU SZPINAKOŻERCY
Wiek: 27 miesięcy
Większość posiłków jedzonych wspólnie z rodzicami (nianią). 90% gotowanych przeze mnie. Jedna zamówiona pizza. Sporo posiłków na dworzu 🙂
Godziny posiłków (w przybliżeniu):
- Śniadanie: 8:00
- II śniadanie: ok. 11:00
- Obiad: 14-15
- Podwieczorek: 16:30-17:00
- Kolacja: 19:19:30
Szpinakożerca nadal jest karmiony piersią! Zjada mleko rano po obudzeniu (ok. 6-6:30), raz w ciągu dnia i przed snem (ok. 19:30).
OPIS POSZCZEGÓLNYCH DNI
PONIEDZIAŁEK
Wyjątkowo zaczynamy poniedziałek z pełną lodówką! W weekend byliśmy w Warszawie, więc mamy nawet w miarę świeże pieczywo. Owocuje to kanapką z makrelą na śniadanie (nie wiem, czy już Wam o tym mówiłam, ale Szpinakożerca uwielbia ryby!). Zostało nam też z soboty nieco sałatki z buraków (tak naprawdę to powinna być pasta, ale nie rozgniatam jej, bo wiem, że Szpinakożerca woli duże kawałki i nieufnie podchodzi do past…choć w tym tygodniu nieco się to zmieni!)
PASTA Z BURAKA I TWAROGU:
- 150 g sera półtłustego
- 2 łyżki jogurtu
- 4 rzodkiewki
- 4 suszone pomidory
- 2 ugotowane buraki
Rzodkiewkę, buraki i pomidory kroję w drobną kostkę. Ser rozgniatam z jogurtem i mieszam z warzywami. Doprawiam do smaku. (Tym razem nie dodałam rzodkiewki :))
Na drugie śniadanie poddusiłam na maśle pokrojone w kostkę jabłko i podałam z niezawodną kaszą jaglaną (w czasie gotowania dodaje do niej różne pyszności – orzechy, ziarna, suszone owoce, sezam itp.).
Jesienią mam ochotę niemal wyłącznie na dynię (aż dziw, że jeszcze kilka lat temu jadałam ją wyłącznie w postaci zupy mlecznej u babci!). Tym razem testowałam przepis na rissotto z dynią i pomidorami. W tym celi zaadoptowałam znany Wam już przepis na zapiekankę z ryżem z Kwestii Smaku. Po prostu dodałam pokrojoną w małą kostkę dynię i nieco zmieniłam zestaw przypraw (świeży imbir i szczypta kuminu). Zamiast cheddara spora porcja parmezanu. Było pysznie!
Po obiedzie Szpinakożerca poszedł z Tatą na wycieczkę, więc zapakowałam im muffinkę jaglaną (piekłam w weekend), trochę płatków orkiszowych (znalazłam świetne opiekane płatki bez cukru firmy SONKO, polecam!), rodzynki i winogrona.
Na kolację Tata namówił nas na pizzę z niedalekiej włoskiej restauracji. Osobiście wolę jeść pizzę w lokalu, ta w dostawie nigdy nie jest tak smaczna…. ale to zawsze miłe, kiedy nie muszę martwić się o kolację!
WTOREK
Wtorek zaczęliśmy słodko-kwaśnym śniadaniem, czyli owsianką kokosową (po prostu do gotującej się owsianki dodaję sporo wiórków kokosowych). Dla Szpinakożercy wersja z mrożonymi porzeczkami (chwała za zapasy!), dla rodziców zdecydowanie wersja słodsza z bananem. Po śniadaniu jechaliśmy do lekarza na szczepienia, więc drugie śniadanie wypadło nam w samochodzie. Na szczęście ponownie miałam zapasy z weekendu – omletowe muffinki z warzywami. Szpinakożerca zjadł jedną, ale był zmęczony i na nic więcej nie miał ochoty…
OMLETOWE MUFFINKI
- 2 jajka
- 1 łyżka mleka
- ulubione przyprawy
- 1-2 garści warzyw (u nas siekany szpinak, kilka oliwek, papryka, trochę kukurydzy)
Foremki do muffinek smarujemy masłem, wkładamy pokrojone warzywa i zalewamy rozbełtanymi jajkami, Na wierzchu można położyć nieco żółtego sera albo mozzarelli. Piec ok. 20 minut w temp. 180 st.
Na obiad chciałam wykorzystać kalafiora. Rozważałam różne opcje, ale w końcu zdecydowałam się na takiego w cieście naleśnikowym. To nasza pierwsza próba i raczej całkiem udana. Choć Szpinakożerca zjadł chyba tylko jeden mały kawałek, to wyglądało na to, że mu smakował. Do tego podałam domowy ketchup z cukinii i pieczone marchewki i pietruszki (dostaliśmy od rodziców z ogródka).
Popołudnie Szpinakożerca spędzał znów na spacerze, ale tym razem z nianią. Z zamrażarki wyjęłam naleśniki dyniowe (z tego przepisu), posmarowałam twarogiem z rozgniecionym bananem, obok gruszka. Muszę przyznać, że na spacerze Szpinakożerca ma zawsze ogromny apetyt, więc muszę mu serwować podwójne porcje!
Odświeżamy jesienne przepisy i na kolację wylądowała u nas fasolka po bretońsku. Dodałam do niej nieco marchewki i papryki. Na szczęście młody nadal ją lubi! Przepisu nie podaję, bo chyba każdy ma swój, najlepszy! Fasolka fasolką, ale to właśnie w czasie gotowanie tego dania nastąpił przełom! Szpinakożerca z własne woli ukradł mi spod noża kawałek papryki i…. zjadł <3 A ja zagryzałam zęby, by nie zwrócić na to zbytniej uwagi, bo każdy nacisk (presja i radość i mega gratulacje) mogą wywołać u dziecka niechęć do dalszego próbowania. Pisałam o tym tutaj i tutaj. A o całym zdarzeniu napisałam nawet na FB!
ŚRODA
W niedzielę wróciła do nas makrela. Nie dziwcie się połączeniu ryba + szynka …. Szpinakożerca rano sam decyduje, z czym chce kanapkę. Staram się korzystać z wyboru zamkniętego, ale czasem kończy się na kompromisie i wychodzą takie kwiatki 😀
Drugie śniadanie jedliśmy na spacerze (a raczej wycieczce, bo tak Szpinakożerca nazywa każde wyjście poza bramę osiedla :P). Z wczorajszej resztki owsianki wykombinowałam placki (dodałam jajko :P) a obok zaserwowałam nektarynkę 🙂 Placki nie cieszyły się jakimś ogromnym powodzeniem… Ale co zrobić, zostało więcej dla mnie.
Obiad to odgrzewka niedzieli. Stir fry to stały element naszego menu. Cieszę się ogromnie, że Szpinakożerca radzi już sobie z taką lekko twardą wołowiną i warzywami. Nie mam konkretnego przepisu, ale pierwowzorem był na pewno ten. To świetna baza obiadowa. Stir fry można zrobić z każdym mięsem i każdymi warzywami! Zamiast makaronu można dodać ryż czy makaron sojowy. Wszystko zależy od naszej wyobraźni. Ważne jest jednak to, że robi się to szybko 🙂
Po obiedzie spieszymy się na basen, więc na szybko przygotowujemy jakieś przekąski. Tym razem wymyśliłam koktajl z malinami. Dodałam do niego nieco imbiru i resztkę kaszy jaglanej, która czekała od poniedziałku. Ale koktajl to zdecydowanie za mało dla zmęczonego basenem Szpinakożercy. Już od dawna chciałam się podzielić z Wami tym przepisem na dyniowe tosty francuskie. Uwielbiam je i wracam do nich każdej jesieni!
DYNIOWE TOSTY FRANCUSKIE
- 2 jajka
- 2 łyżki puree z dyni
- 1 łyżka mleka
- 5-6 kromek czerstwego pieczywa lub chałki
- szczypta gałki muszkatołowej
- 1/3 łyżeczki cynamonu
- masło do smażenia
W misce rozbełtać jajka z mlekiem, dynią i przyprawami. Pieczywo namoczyć w tej mieszaninie i smażyć na maśle na niedużym ogniu. Serwować same albo z dodatkiem np. powideł.
Ponieważ w tym roku basen kończymy później niż ostatnio, po powrocie mam już mało czasu na uszykowanie kolacji. Posiłkuję się albo odgrzewanym daniem z poprzedniego dnia albo czymś niezwykle prostym. Tym razem połączyłam kilka faktów: umierające awokado, kukurydza leżąca już nieco zbyt długo w lodówce i 2 domowe tortille w zamrażarce. Wyszła nam z tego meksykańska fiesta – zrobiłam guacamole (oj warto czekać aż awokado należycie dojrzeje!), ugotowałam kukurydzę, a tortille przerobiłam na chipsy i zapiekłam w piekarniku z odrobiną sera. Kukurydza jak zwykle została spałaszowana w całości, ale ogromnym zaskoczeniem była miłość do guacamole, którą ni z tego ni z owego objawił Szpinakożerca <3 Kiedyś lubił awokado, potem nie akceptował go na kanapce ani w kawałku ani w formie pasty. Tym razem zjadł całą swoją porcję i wylizał miskę! Radość ogromna 🙂
CZWARTEK
W czwartek nastąpił kolejny pastowy przełom 🙂 Szpinakożerca ponownie wybierał sobie dodatki do śniadania – do wyboru pasztet z soczewicy (do dostania w netto, przepyszny!) albo serek Twój Smak. Wybór wydawał się prosty – pierwszej opcji do tej pory nie akceptował. A jednak! Poprosił najpierw o tą pomarańczową pastę, ale uznał, że na nią należy położyć jeszcze serek. Taki mały jesienny cud 🙂 Wniosek? Warto jeść przy dziecku różne rzeczy! Nie ograniczaj swojego menu tylko dlatego, że Twoje dziecko ma ograniczony jadłospis.
Po śniadaniu mama uciekła do pracy a Szpinakożerca z tatą zjedli tarte jabłko z jogurtem i rodzynkami. Takie prosty patent na pyszny posiłek.
Ponieważ wiedziałam, że na weekend wyjeżdżamy z Warszawy, zamiast zakupów urządziłam „czyszczenie lodówki”. To oznacza, że zaglądam do lodówki i łączę w pary to, co się w niej znajduje. Tym razem kusiły papryki. Postanowiłam je nafaszerować! Ugotowałam kaszę gryczaną, dodałam nieco mielonego mięsa z indyka, suszone pomidory i sos pomidorowy w kartoniuku. Do piekarnika na 40 minut i gotowe (dokładniejszy przepis znajdziesz tutaj). Oprócz tego w lodówce znalazłam bakłażana i kilka pieczarek – poddusiłam je na maśle klarowanym. Dla koloru dodałam kawałki pieczonej dyni (piekłam ją wczoraj do tostów francuskich), ponieważ chcę zapoznawać Szpinakożercę również z takimi prostymi smakami. Obiad wyszedł pyszny, a najlepsze w nim było to, że z resztek wyczarowałam sobie fenomenalny lunch do pracy:
Wymieszałam część kaszy gryczanej z duszonymi pieczarkami i bakłażanem, dodałam pieczoną dynię a z pomidorów w kartoniku zrobiłam szybki sos sałatkowy. Połączenie idealne! Polecam 🙂
Po obiedzie mama wybywała na konsultację a Tata ze Szpinakożercem na wycieczkę do parku. Ponownie sięgnęłam do zapasów – znalazłam jeszcze jednego naleśnika dyniowego, posmarowałam go powidłami a obok zaserwowałam winogrona. Wycieczka się przedłużyła, więc razem z Tatą zjedli kolację na mieście – kanapkę z restauracji znanej z kanapek, którą na pewno znacie, ale do której nie chcę Was zbytnio zachęcać 🙂
PIĄTEK
Dzień, w którym nagrywam kurs jest zawsze szalony. Brakuje czasu na wszystko 🙂 Na śniadanie zrobiliśmy kanapki z pastą z łososiem a na drugie niesamowicie proste i niesamowicie pyszne śliwki pod orzechową kruszonką!
ŚLIWKI POD ORZECHOWĄ KRUSZONKĄ
- 6-7 dojrzałych śliwek węgierek
- garstką orzechów włoskich
- 2-3 daktyle
- 1 łyżeczka miodu
- 2 łyżki płatków owsianych
- 1 łyżka oleju kokosowego
- cynamon
Śliwki pokroić w kostkę i ułożyć w naczyniu do zapiekania. Posypać cynamonem. W blenderze zmiksować orzechy, płatki owsiane, miód i olej kokosowy. Dodać cynamon i posiekane daktyle. Rozsypać na śliwkach i piec w temp. 200 st. przez ok. 20 minut.
Na obiad wyjadamy resztki z całego tygodnia – fasolkę, kalafiora w cieście naleśnikowym. Na świeżo dorobiłam tylko surówkę z buraka i marchewki. Zaszalałam za to na podwieczorek – próbujemy fig. Pokroiłam je w plasterki i oblałam czekoladowym sosem (masło orzechowe + czekolada gorzka + odrobina mleka). Sos smakował…. figi nie 😛
Nie było czasu na gotowanie kolacji, więc wykorzystaliśmy po prostu kupną zupę pieczarkową. Na szczęście w osiedlowym sklepie można dostać domowe zupy z naprawdę dobrym składem.
SOBOTA
Tuż po śniadaniu chcieliśmy wyjechać do rodziców, więc musiałam wymyślić coś na szybko. W takiej sytuacji najlepiej sprawdzają się nocne owsianki. Przygotowałam moją ulubioną z przepisu Cooking for Emily (ja nie dodaję miodu) i zaserwowałam z borówkami. Szpinakożerca był mocno podniecony wyjazdem, a to oznacza, że posiłek przestaje być dla niego ważny… zatem owsianka została niemal nietknięta. Natomiast w drodze zjadł całą nektarynkę.
Gdy dotarliśmy do rodziców był już czas na II śniadanie. Był śledź w pomidorach, kanapka z szynką i oczywiście ogórek kiszony.
U rodziców, jak się domyślacie, nie muszę martwić się o jedzenie 🙂 Na szczęście wszyscy znają już nasze smaki! Na obiad Szpinakożerca zjadł nieco gyrosu wieprzowego, pieczoną cukinię, surówkę z kapusty i buraki. Wzgardził natomiast zupą z kalafiora (ale do zup ma dosyć ambiwalentny stosunek).
Całe popołudnie spędził na dworzu! Zdążyłam mu jedynie wynieść wielką miskę malin (świeżo zrywanych!). Na kolację trzeba było wybrać coś szybkiego i pysznego. Tradycyjnie postawiłam na cienkie omlety (tym razem z suszonymi pomidorami i ziołami). W środek zawinęłam świeżego pomidora z serkiem Twój Smak.
NIEDZIELA
Czy u Was niedzielne śniadania też są takie wystawne? My raczyliśmy się pyszną domową białą kiełbasą od Dziadka (Szpinakożerca ją uwielbia!). Dodatki nie były istotne 😀 Na szczęście kiszony ogórek to w 90% dobry wybór, tym razem również się zmieścił.
Drugie śniadanie jedliśmy w Kościele – winogrona. A na obiad zajechaliśmy do moich rodziców. To była dopiero różnorodność smaków! Kotlety mielone i polędwiczki wieprzowe, gotowana marchewka, surówka z kapusty pekińskiej, tarta z kalafiorem! Mniam! Trzeba przyznać, że jak babcia zrobi kotlety mielone, to wymiatają 🙂
Podwieczorek u rodziców też musi być wypasiony. Były oczywiście owoce (zaraziłam rodziców tym wspaniałym zwyczajem), szarlotka jaglana (z tego przepisu) i kupny sernik. Szpinakożerca ponownie zadziwił mnie smakiem – oczywiście zjadł masę owoców, dopchał kawałeczkiem szarlotki i poprosił o sernik. Dałam mu 1/3 kawałki, ugryzł i z uśmiechem zapytał, czy są jeszcze winogrona! Także tego… nie wdał się w mamę 🙂 A tak serio – myślę, że dzięki temu, że do drugiego roku życia nie jadł praktycznie w ogóle żadnych słodyczy (a i teraz je bardzo rzadko), jego smak jest bardziej nakierowany na takie naturalne, słodko-kwaśne smaki. Ogromnie mnie to cieszy, choć na pewno miłość do słodyczy jeszcze się w nim obudzi…
Po takim obżarstwie w drodze powrotnej zmieściliśmy tylko mus owocowy i ciasteczko owsiane. Przy okazji polecę Wam najnowsze ciasteczka od Sante! Wersja z suszoną morelą i żurawiną nie ma w ogóle dodanego cukru 🙂
Na kolacje najlepsze danie świata – mleko prosto od mamusi.
Ogólne wnioski 😀
Przyznaję się bez bicia! Tego menu nie planowałam. Wiedziałam, że muszę wykorzystać jak najwięcej składników z lodówki, by nic się nie zmarnowało i musiałam podejmować decyzje na szybko. Zauważcie, że nie korzystałam z żadnego rozmrożonego dania! Sama jestem w szoku 😀 Ale była pizza i gotowa zupa na kolację, więc na pewno nie gotowałam codziennie.
Szpinakożerca był w tym tygodniu niezwykle odważny w próbowaniu a ja niezwykle oszczędna w chwaleniu jego wyborów. Chcę, by czuł, że gdy wybierze jakiś nowy produkt (np, pasztet z soczewicy), to nie jest to jakieś wielkie wydarzenie. Po prostu jego decyzja. Jeśli nie wiesz do końca, o co chodzi, przeczytaj koniecznie mój wpis o ROBAKACH!
A Tobie jak podobał się nasz wrześniowy jadłospis?
Jeśli potrzebujesz wsparcia w układaniu jadłospisów, koniecznie skorzystaj z mojego
RODZINNEGO PRZEWODNIKA PO ŻYWIENIU!
Znajdziesz w nim planner posiłków, checklistę różnorodności oraz poręczną infografikę, która przedstawia najważniejsze zasady żywienia 🙂
Jeśli dotarłaś do tego miejsca to ogromnie się cieszę! Mam nadzieję, że powyższy jadłospis będzie dla Ciebie inspiracją, motywacją lub pocieszeniem 🙂 Proszę opowiedz mi w komentarzu, co o nim myślisz! To dla mnie wiele znaczy 🙂
7 komentarzy
Nie mogę się nadziwić Waszej umiejętności spożywczego recyklingu – nic się nie marnuje, a z wczorajszego jedzenia powstaje zupełnie coś nowego i smacznego 😀 Nie wiem jak to zaplanować w jadłospisie, żeby wszystko tak rozmyślnie wykorzystać 🙂 Ja stety niestety gotuję wszystko na świeżo i często gotuję za dużo, a bardzo trudno jest zostawić coś na drugi dzień i nie zjeść „żeby się nie zmarnowało”… Jakim cudem Wam się ostały jakieś muffinki z weekendu? 😛 Od dłuższego czasu próbuję jeść intuicyjnie i się nie przejadać, ale nadal jest to dla mnie ogromny problem. Za to chciałam się pochwalić, że od 3 tygodni korzystam z Twoich jadłospisów! Spisuję, planuję, testuję – motywując się szpinakowym blogiem! 😉
Ja często gotuję obiad na 2 dni i jemy np. w poniedziałek i w środę. Szczególnie zupę lub jakiś sos i wtedy tylko na świeżo gotuje makaron, ryż, kaszę lub ziemniaki 😉 a jak mi wychodzi więcej ale nie na 2 obiady (albo na 2 i trochę) to mrożę nadmiar sosu albo jakieś pulpeciki i mam na szybki obiad jak jestem sama z dzieckiem 🙂 coś zamienić na coś innego – to mi wychodzi tylko w sytuacji jak mi zostanie jakaś kasza wtedy dodaję jajka, czasem jakieś warzywo (jeśli to nie była kasza na słodko) i smażę placuszki na II śniadanie. A jak zostanie mi ugotowanego makaronu to dorzucam czasem do jajecznicy (jeszcze na patelni przed wbiciem jajka) bo samej moje dziecko nie chce jeść a z makaronem lub ryżem czy kaszą czasami zje.
Olga, mam podobnie 😀 Kasza to świetny dodatek do placków albo koktajli 🙂 Ale jajecznicy z kaszą jeszcze nie jadłam!
Theli, ogromnie się cieszę, że moje jadłospisy są dla Ciebie przydatne 😀 Z tym recyklingiem, nie ma co ukrywać, różnie bywa…. Czasem marnuje się więcej, czasem mniej. Na pewno po przygotowaniu oceniam od razu, czy jeszcze w tym tygodniu to zjemy, czy nie. Jeśli nie – ląduje w zamrażalniku 🙂 Zazwyczaj też z góry planuję, że gotuję posiłek na 2 dni, albo przynajmniej wykorzystam część posiłku. A co do babeczek 😛 Ja nie zjadłam, bo pomyślałam sobie, że przydadzą się na spacer dla małego, mąż nie jada takich słodyczy a syn nie zje, jeśli mu nie dam haha 😀
Bardzo fajne menu 🙂 Dzięki za podrzucenie nowości płatkowo-ciasteczkowych, będziemy wypatrywać 🙂
makrela była wędzona?
U nas był z racji przeziębienia w poniedziałek rosół, we wtorek znów rosół, w środę ryż z potrawką a wczoraj pomidorówka z rosołu 😀 na dziś rozmrażam sos indyjski…totalne lenistwo kulinarne w tym tygodniu, ale siedzimy z synkiem sami w domu bo mąż cały tydzień w delegacji, oboje przeziębieni (wreszcie kończymy :)) i pada pada pada nic się nie chce…
Wciąż największy problem mam z warzywami w naszym menu, mam wrażenie że w kółko kręcimy się koło 4-5 warzyw (ogórek, ogórek kiszony, marchewka, kalafior, kapusta) i jakoś nie potrafię tego zmienić szczególnie że ani mąż nie lubi ani Tomek nie jest zbyt chętny ostatnio na próbowanie jakichkolwiek nowości… Zupę z dyni jadłam sama (następna dynia czeka z myślą o chlebie i słodkiej chałce). Ostatnio kupiłam rzodkiewkę to zjadł 1/3 cieniutkiego plasterka, pomidor ostatnio przechodzi tylko w formie zupy a świeżego nie chce, choć kilka miesięcy temu się zajadał. Ugotowaną włoszczyznę miksuję na gładko jako bazę na zupy – moje chyba największe wyzwanie które się pojawiło 2 lata temu przy rozszerzaniu diety – jak ugotować zupę bez kostek i vegety. Zaczynałam od odlewania porcji dla dziecka i potem wrzucałam chemiczne smakowitości, potem przeszliśmy przez fazę nijakich zup aż wreszcie odkryłam mrożoną włoszczyznę w paskach, którą szybko się gotuje i po zmiksowaniu i dodaniu do zupy wreszcie mam zupę która smakuję 😉 …prawie 2 lata – szybko co? 😛
Jadlospis pelen sezonowych warzyw i owocow. Super ze podajesz od razu przepisy. Sliwki i dynie z ogrodu tesciowej zagospodarowane. Kiedy tylko w mojej kuchni zaczyna wiac nuda zagladam do Ciebie. Dziekuje. Wykonujesz kawal dobrej roboty.
Dziękuję! Cieszę się, że czerpiesz z tego menu inspiracje 🙂