Ufff! Cóż to był za tydzień 😀 A zaczął się tak pięknie! Zrobiłam w niedzielę naprawdę składny plan naszych posiłków. Zrobiłam zakupy na bazarku!
Wiedziałam, że czasu za dużo mieć nie będę, więc zainwestowałam w kilka gotowców 🙂 Jednak Szpinakożerca postanowił Wam opowiedzieć w tym miesiącu historię „o chłopcu, który wyrzuca jedzenie na podłogę”… Historia kończy się tym, że mam dla Was zaledwie 3 zdjęcia posiłków „po”, reszta nie nadawała się do fotografowania haha!
Menu majowe znajdziesz tutaj!
Nasz jadłospis w czerwcu może przynieść Wam kilka ciekawych wiadomości:
- dziecko może być zbyt zmęczone, głodne, znudzone, złe, smutne, szczęśliwe, podniecone, niecierpliwe, by móc coś zjeść!
- dzieci mają swoje fazy, w jednym tygodniu jedzą dużo i chętnie, w kolejnym oddają (lub „oddają”) talerz niemal nietknięty. Dochodzi do tego okres neofobii, który choć narazie nie jest u Szpinakożercy mocno nasilony, to jednak daje się nam we znaki!
- Szpinakożerca jest dzieckiem, jak każde inne! Są dni, że trudno mi policzyć, czy zjadł jedną czy raczej pół porcji warzyw. Są dni, gdy nie ma ochoty spróbować niczego nowego, są też takie, gdy to, co mu zawsze smakowało, staje się trucizną
- Jeżeli w tym tygodniu planujesz zrobić premierę od dawna przygotowywanego kursu on-line… zamów kucharkę do gotowania 😀
Ale są też pozytywy!
- Szpinakożerca spróbował bobu!
- Przypomnieliśmy sobie fantastyczny pieczony kalafior z parmezanem <3 i okazało się Szpinakożerca nadal go lubi (nie zapomniał, uff), choć początkowo podchodził do niego nieufnie.
- Szpinakożerca pokochał jeżyny (w sumie nie jest to zaskoczenie, on kocha wszystkie kwaśne jak pierun owoce)
A teraz do konkretów 😀 Oto
CZERWCOWE MENU SZPINAKOŻERCY
Wiek: 24 miesiące (-2 dni)
Większość posiłków jedzonych wspólnie z rodzicami (nianią). 90% gotowanych przeze mnie.
Godziny posiłków (w przybliżeniu):
- Śniadanie: 7:30-8:00
- II śniadanie: ok. 10
- Obiad: 14-15
- Podwieczorek: 16-16:30
- Kolacja: 18-19
Szpinakożerca nadal jest karmiony piersią! Zjada mleko rano po obudzeniu (ok. 6-6:30), raz w ciągu dnia i przed snem (ok. 19:30) (hurraaa! Nie karmimy się już w nocy, co owocuje tym, że czasem Szpinakożerca śpi w swoim łóżeczku nawet do 4 rano! :D)
OPIS POSZCZEGÓLNYCH DNI
PONIEDZIAŁEK
Poniedziałek po wyjeździe do dziadków bywa ciężki! Jemy to, co udało nam się przywieźć od rodziców (lub kupić w niedzielę – często robię wtedy zakupy na kolejny tydzień, bo w poniedziałek nie ma na to kompletnie czasu) i zawsze jest problem z obiadem! Zazwyczaj kończy się na wyciągnięciu czegoś z zamrażarki (dlatego uważam, że zawsze, ale to zawsze trzeba mieć zapasy! Pisałam o tym zresztą we wpisie o planowaniu)
Tym razem udało nam się wyciągnąć lasagne (oczywiście mojej roboty, nie to, że z Biedronki :D) z sosem bolońskim. Ponieważ jednak było jej mało, postanowiłam dokupić gotową zupę Pan Pomidor (genialne składy i smak!). Wybrałam ogórkową 🙂
Na śniadanie oczywiście rozmrożony chleb i kanapki z szynką. Na szczęście miałam klasyki w lodówce – oliwki, ajwar i serek wiejski! Ze wszystkich śniadań to akurat zostało nawet całkiem nieźle zjedzone 😀
Drugie śniadanie to kasza jaglana z granatem (kaszę jaglaną zazwyczaj gotuję od razu z ziarnami – pestkami słonecznika, dyni, sezamem) i jogurtem. O dziwo, Szpinakożerca zjadł bardzo mało… chodź to połączenie uwielbia.
Podwieczorek rozpustnie <3 Chałka z masłem orzechowym (znacie masło od NaturAvena? To moje ostatnie odkrycie!) i domowymi powidłami bez cukru. Do tego sok marchwiowy jednodniowy i tu zaskoczenie! Do tej pory Szpinakożerca nie tolerował czystego soku z marchewki, pił wyłącznie w połączeniu z jabłkiem. Tym razem bardzo mu smakował!
Na kolację byłam już przygotowana. Zrobiłam zakupy na Hali Mirowskiej, więc miałam mnóstwo warzyw do przetworzenia. Zdecydowałam się na proste danie – ryż smażony z kurczakiem, brokułami, marchewką i papryką. Inspiracją był ten przepis.
WTOREK
Od rana zrobiłam mega szybką sałatkę – fasola z puszki + szczypiorek + pomidor + jogurt. Ale okazała się średnia… fasola była twarda i zniechęciła nas do jedzenia. Przy drugim śniadaniu udało mi się nieco wyżyć – zrobiłam ukochane placki z jabłkiem i bananem a do nich cudowny krem czekoladowo-orzechowy (tak… miałam dużo bananów :P). Niestety Szpinakożerca był chyba mocno zmęczony po spacerze… i 90% porcji wylądowało na podłodze…
Na obiad też się wysiliłam! Była absolutnie genialna młoda kapusta z przepisu Jadłonomii. Dodałam do niej tylko ciecierzycę. Jednak w czasie drzemki młodego napadły mnie wątpliwości… A co jeśli mu to w ogóle nie zasmakuje? Czym się naje? Staram się tak komponować posiłki, by zawsze znajdował się w nich jakiś pewniak. Wyciągnęłam więc z zamrażarki mielonego kotlecika z marchewką, po raz kolejny wychwalając moje zapasy 😀
Szpinakożerca jadł obiad z nianią… i wzgardził zarówno kotletem jak i kapustą. Spałaszował za to miseczkę czereśni. O dziwo, po moim powrocie obiad okazał się wyjątkowo smaczny, więc w sumie zjadł go na spółę ze mną na deser 😀
Kolacja wreszcie mu podpasowała! Absolutny hit! Makaron z sosem z awokado, szpinaku i bazylii <3 Spróbujcie koniecznie.
Gdy Szpinakożerca smacznie spał ja namoczyłam śledzika i wyjęłam z zamrażarki gotowane buraki. Wiedziałam bowiem, że jutro na śniadanie będzie śledź w burakach!
ŚRODA
To mój dzień w domu. Na śniadanie umyśliłam sobie owsiankę z rabarbarem…. smakowała….ale tylko Szpinakożercy O.o . Ja nie wiem, jak to dziecko może jeść takie kwasiory! Ja mimo dodania łyżki miodu, ledwo ją przełknęłam.
Na drugie śniadanie szybciutko przygotowałam śledzia w buraczkach – śledź, buraki gotowane, jabłko w kostkę i jogurt. Szpinakożerca uwielbia śledzia, więc i tym razem spałaszował go z radością. Choć, z niewiadomych powodów, talerz znów wylądował na podłodze! 😀
Obiad to powtórka z poniedziałku. By jednak go nieco odświeżyć, ryż odsmażyłam z jajkiem i dodałam orzeszki ziemne i szczypiorek. Szpinak ponownie był średnio głodny… Zadowolił się zatem podwieczorkiem – koktajl z truskawkami (pierwszy w tym roku!) i chrupki ryżowe.
Na kolację nawymyślałam… naprawdę! Spieszyłam się jak diabli, bo chciałam koniecznie dokończyć wpis o neofobii na wieczór i jak głupia umyśliłam sobie kotlety z bobu. Błędów taktycznych było kilka:
- Nie miałam przepisu, robiłam je na oko…
- Nie miałam czasu, więc byłam totalnie wkurzona
- Szpinakożerca nie jadł nigdy bobu! Podanie go w formie kotletów utrudnia zadanie….. lepiej było po prostu bób ugotować i dać do spróbowania.
- Ugotowałam bób mocno al dente… i nie mogłam go rozgnieść!
Na pocieszenie Szpinakożerca (niemal sam!) przygotował mini pizze z cukinii (cukinia pieczona z ajwarem i mozzarellą). Na koniec okazało się, że Szpinak nie ma ochoty praktycznie na nic.. Pół kotleta w żołądku (chyba zjadł przez nieuwagę), wszystko pozostałe na podłodze :/
CZWARTEK
Dzień szczególny! Dziś Szpinakożerca jechał z nianią na wycieczkę pociągiem! Czekał na nią od kiedy tylko się dowiedział i rano też biegał jak oszalały i pakował wszystko do różnych toreb. Przynajmniej w spokoju przygotowałam fajne śniadanie 🙂 Z braku pomysłu wyszło coś naprawdę ciekawego – budyń czekoladowy z kaszki ekspresowej od Helpa. Do kaszki dodałam tylko kilka daktyli i kakao wymieszane z karobem. Podałam z truskawkami i nie mogłam oderwać się od miseczki! Szpinakożerca natomiast był tak podniecony perspektywą wycieczki, że odmówił zjedzenia śniadania, sugerując (dosyć stanowczo), że mam mu ten budyń zapakować do torby na drogę… 😀
Prowiant na szczęście miał sowity! Muffinki z szynką i warzywami (znów wydobyte z zamrażalnika), nektarynka i placuszki z wtorku.
Przy obiedzie poszłam na łatwiznę – mega szybka zupa pomidorowa i frytki z batata z sezamem (doprawcie je koniecznie odrobiną syropu klonowego… niebo w gębie!). Wykorzystałam również okazję i ugotowałam po raz pierwszy w życiu kaszę quinoa, czyli komosę ryżową. Bardzo smaczna! Zrobiłam to z totalną premedytacją, bo od dawna szykowałam się na czekoladową granolę od Marii z Jak Zdrowo Żyć. Przyznam, że nie zawiodła moich oczekiwań.
Na podwieczorek miał być arbuz, ale Szpinakożerca go bezczelnie wypluł! 😀 😀 Ale ponieważ Wy wiecie i ja wiem, że plucie jest dobre, to nie przejęłam się tym zbytnio. Zamiast niego wygrzebał w szufladzie mus, który upolowałam ostatnio w Netto. Są tylko ekspandowane ziarna i mus z jabłek i truskawek. Fajna opcja na kryzysowe sytuacje. A z pozostałego arbuza zrobiłam po prostu lody – zmiksowałam z odrobiną mięty i zamroziłam w foremkach. Szpinak zachwycony!
Na kolację może powiać grozą… bo mieliśmy kiełbasę 😀 Ale domową, przygotowaną przez dziadka Szpinakożercy i z wody 🙂 Do tego leczo, o którym pisałam we wtorek. Zgadnijcie, co wybrał Szpinakożerca? Dodam, że zaczyna się na „K” i kończy na „a”, a Szpinakożerca twierdzi, że to „bubasa„.
PIĄTEK
Śniadanie stało pod znakiem wykorzystaniem starego chleba! Zatem królowały po prostu zapiekanki z serem. Dodatek? Śledź w burakach! Na drugie testowaliśmy granolę czekoladową. Dla mnie – bomba! Szpinakożercy też bardzo smakowała (szczególnie w połączeniu z soczystą gruszką). Ale.. zjadł ją dopiero po drzemce, jak wróciłam z pracy.
Zbyt zmęczony? Wydaje mi się, że trudniej mu po prostu jeść z nianią, bo je wtedy sam. Zapytałam go zresztą o to. Rzeczywiście stwierdził, że lubi jak jemy razem: „mama, tata, Szpinak, amam„. Także dbajcie o to! Rodzinne posiłki naprawdę mają znaczenie 🙂
Obiad miał być wspaniały….i naprawdę był bardzo smaczny: placuszki z cukinii i surówka z marchewki i selera. Wszystko Szpinakożerca uwielbia. Ale niestety zjadł raptem jednego placka i odrobinę surówki, a reszta wylądowała na podłodze. Oj długo to sprzątaliśmy :/
Tak mnie to wkurzyło, że z deserem już poszłam na totalną łatwiznę i wybrałam kupny mus owocowy. Staram się podawać je raczej w sytuacjach kryzysowych – na spacerach, wyjazdach, po basenie. Bo jednak jest to produkt bardziej przetworzony niż surowy owoc.
Kolacja była prezentem od Taty dla Taty 😀 Meksykańska fiesta – burritos, quesadillas, guacamole, tortille i ryż po meksykańsku. Niestety większość potraw była dość ostra… Szpinakożerca zadowolił się ryżem i tortillą.
SOBOTA
Szpinakożerca wstał wcześnie… ok. 5:30. A sklep otwierają o 8! Zazwyczaj w sobotę rano Szpinakożerca z Tatą maszerują do sklepu po świeżutkie buły a ja przygotowuję resztę śniadania. Czas tak szybko zleciał, że w sumie śniadanie jedliśmy o 9… i to był błąd :/ Dziecko na zjeździe cukrowym to trudne do opanowania dziecko! A wymagające dziecko z poważnym spadkiem cukru to dopiero problem haha. Niemal siłą wepchnęliśmy mu bułkę do buzi i od razu się poprawiło. Uczcie się na naszych błędach i nie przeciągajcie dzieciaków tak bardzo z jedzeniem 😀
W sobotę miałam warsztaty więc drugie śniadanie i obiad fundował Tata – odpowiednio jeżyny (nowość w menu!) i truskawki oraz makaron z sosem bolońskim. Jak dla mnie to o jeden makaron za dużo w tym tygodniu, ale jak to się mówi: „Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby” 😀
Po obiedzie pojechaliśmy na wycieczkę do Muzeum Kolejnictwa „Stacja Warszawa” – polecam serdecznie! Potem gofry z malinami od Waffle’love i zabawa na placu zabaw w Ogrodzie Krasińskich. To była naprawdę miła sobota 🙂
Dzień zakończyliśmy pierwszym posiłkiem w tym tygodniu zjedzonym z naprawdę dużym apetytem – szpinakowy omlet z pomidorkami! To stały hit w naszym menu. Pisałam o nim przy okazji inspiracji na kolacje Szpinakożercy.
NIEDZIELA
Tym razem się wyspaliśmy 😀 Dlatego na śniadanie zafundowałam Szpinakożercy jajecznicę z pomidorami. Wiecie, że Szpinakożerca dwa tygodnie temu po raz pierwszy zjadł jajecznicę? Nie to, żebym wcześniej nie próbowała! Próbowałam średnio raz na dwa tygodnie 😀 Zazwyczaj ledwo jej dotykał. Aż nastąpił przełom – zjadł całą porcję i zarządał dokładki! I tak został jajecznicożercą 😀
Drugie śniadanie – świeży ananas i trochę ziaren na dopchanie. Ale Szpinakożerca znów był zbyt mocno zmęczony… padł więc szybko, a ananasa zjadł jak wstał.
Przyznam, że rzadko robię rosół! Ale czasem lubię się w niego pobawić. Inspiracją była książeczka „Kicia Kocia jest chora”, w której to rzeczona Kicia Kocia dostaje rosół od babci 😀 Szpinakożerca również zażyczył sobie rosół, więc dostał. Nawet mu smakował, choć zdecydowanie najbardziej marchewka… Gotowane warzywa z rosołu mam zamiar przerobić na takie kotleciki a mięso na pulpeciki 😀
Na podwieczorek wyciskaliśmy sok z marchewek i jabłek. A z wytłoczyn upiekliśmy niesamowicie pyszne i niezwykle szybkie oszczędne ciasto marchewkowe! Polecam wszystkim 🙂
Wreszcie kolacja! Zrobiłam coś naprawdę na szybko 🙂 Wykorzystałam zeszłoroczny hit jesieni – pieczony kalafior z parmezanem. Poza tym zamarynowałam łososia w syropie klonowym, obsypałam czarnuszką i upiekłam. Oporu przed kalafiorem było sporo, ale jak w końcu wpadł do buzi, zasmakował 🙂 Ryba u nas zazwyczaj przechodzi z wielkim uśmiechem, więc i łosoś podpasował. Choć przyznam, że wszystkiego Szpinakożerca zjadł jedynie odrobinę.
I na tym kończy się nasze czerwcowe menu 🙂
Skargi, wnioski, zażalenia…
Uff… przyznam szczerze, że pod względem żywieniowym nie jestem jakaś dumna z tego tygodnia. Ale obiecałam Wam szczerość i tak zostanie 🙂 Było sporo gotowców, korzystania z zapasów i mało wyszukanych śniadań. Ale naprawdę intensywnie w tym tygodniu pracowałam i czasu na planowanie, gotowanie było niewiele… Mimo wszystko jestem dumna!
W zeszłym miesiącu obiecywałam pracę nad zupami i powoli się udaje. Szpinakożerca je zupy coraz chętniej, co mnie ogromnie cieszy! W tym miesiącu przyznaję, że naszym „grzechem głównym” jest mała różnorodność dodatków do śniadań! Kanapka, kanapka, kanapka…. Utrudnia nieco Tata, który rzadko zje coś innego niż kanapka 😀 Ale może warto popracować nad dodatkami? Muszę zacząć przekonywać Szpinakożercę do past na kanapki. Do tej pory nie przechodziły praktycznie żadne…. czasem twarożek z rzodkiewką jedynie. Ale przecież trzeba wierzyć we własne dzieci, prawda? 😀
Patrząc na apetyt Szpinakożercy w tym tygodniu można by powiedzieć, że to trochę…„niejadek”. Naprawdę myślę, że wielu rodziców mogłoby zakwalifikować go do tej mało wdzięcznej grupy. Ja wiem jednak, że to po prostu taki tydzień. Że bywa lepiej, a czasem gorzej. Wiem, że najważniejsze to zachować spokój i budować dobrą atmosferę w czasie posiłków!
Na tym właśnie staram się skupić!
Jeśli dotarłaś do tego miejsca to ogromnie się cieszę! Mam nadzieję, że powyższy jadłospis będzie dla Ciebie inspiracją, motywacją lub pocieszeniem 🙂 Proszę opowiedz mi w komentarzu, co o nim myślisz! To dla mnie wiele znaczy 🙂
8 komentarzy
Fajny wpis 🙂 Mnie Tomuś (w lutym skończył 2 latka) zaskoczył w tym tygodniu wyjadając przed obiadem kiszoną kapustę którą kroiłam na surówkę i potem jedząc surówkę z niej na obiad – do tej pory kończyło się na max 2 niteczkach kapusty i koniec, a tu proszę 🙂 Dwa dni później korzystając z otwartej kapusty i nieobecności męża na obiedzie zrobiłam kapuśniak, który o dziwo również zyskał uznanie dziecka 😀
Przepis na pieczonego kalafiora już drukuję, może w innej kolorystyce niż normalny przekona moje dziecko do spróbowania, bo kiedyś kalafiora jadł, ale jak skończył 19 miesięcy to mu się odwidziało, od biedy czasem gdzieś w zupie zje, ale częściej wyciąga.
Najgorzej chyba u nas z warzywami, jakoś ciężko mi je wpleść do innych posiłków niż obiad…
Muszę zrobić kapuśniak! 😀 Marzy mi się od pół roku O.o 😀 Z kalafiorem na pewno pomogło mu to, że wiedział, że jest na nim ser i orzeszki, które lubi 🙂 Powodzenia!
Ja na jednym profilu na insta widzialam filmiki jak dziecko zjada …wiem ze moze byłby to zamach na prywatność Szpinaka ale filmiki daje duzo do myslenia. Moje dzieci tak nie jedzą…
Co do menu to bardzo ambitne. Nie wiem jak to robisz ale ja juz dużo siedzę w kuchni i do tego poziomu różnorodności i dodatków jeszcze nie doszlam. Nie daję rady tez z drugim sniadaniem i podwieczorkiem, bo albo mi juz zasypia albo jedziemy po siostre. Niestety jedzenie na placu ostatnio kiepsko idzie bo biega …
Co do ilosci to mlodszy ma rok i 5 miesiecy i zazwyczaj tylko skubnie tylko. Jest dobry dzień jezeli skubnie kazdego posilku…
Chciałabyś zobaczyć filmik z naszych posiłków? 😀 Uuu wyzwanie 😛 Nie wiem, co Szpinak na to, bo możliwe, że interesowałby się głównie nagrywającym telefonem.
Musisz brać poprawkę na kilka rzeczy: po 1. ja lubię i umiem (skromnie ;p) gotować, lubię szukać przepisów, próbować, testować, robić zakupy. To jest duże ułatwienie, po 2. mam nieco wyżej postawioną poprzeczkę 😀 Wiesz jestem dietetykiem od dzieci… żywienie to dla mnie priorytet. Dla Ciebie żywienie może być bardzo ważne, ale może ważniejsze jest np. dłuższa zabawa z dzieckiem, po 3. Szpinakożerca nie ma dużych problemów z jedzeniem. Owszem ma swoje smaki, czasem zje bardzo mało albo nic, ale ja się tym nie przejmuję 🙂 Ale generalnie lubi jeść, chętnie siada do stołu i to na pewno nam dużo ułatwia.
Z dwójką dzieci też jest więcej zachodu 🙂 Nie próbuj dojść do tego poziomu. Jeśli chcesz coś zmienić – postaw sobie jeden mały cel i w niego zainwestuj np. miesiąc pracy. A potem kolejny i kolejny 🙂
Dziękuję za te posty. Dziękuję. Dzisiejsze social media pokazują tylko „czyste michy”, wspaniałe jedzenie. Ja sobie rwe włosy z głowy by mój syn JADŁ zdrowo. A on tylko skubnie. Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama.
Najlepiej ograniczyć to „rwanie włosów z głowy” 😀 Myśl o tym, jakich nawyków go uczysz 🙂 Jeszcze wiele lat przed Wami i wierzę, że z czasem będzie coraz chętnie jadł zdrowe rzeczy! 🙂
Nie jesteś, wierz mi 🙂
Dogadaliśmy się po prostu 😀 Też jestem przeszczęśliwa, choć zdarzają się jeszcze noce z większą liczbą pobudek. Powiedziałam mu, że mleczka jest mało, że jest zmęczone i że w nocy musi spać. Jemy mleko przed snem (codziennie powtarza, że w nocy nie ma mleczka, chyba się upewnia :D) i nad ranem ok. 4-5, potem (jeśli przyśnie) to po obudzeniu jeszcze. Poszło naprawdę łatwo 🙂 2-3 noce były ciężkie bo często się budził i nie mógł mocno zasnąć, przysypiał, rzucał się na łóżku, ja się musiałam ukrywać, żeby zapach mleka go nie budził 😛 Koniecznie koszulki bez dekoltów a najlepiej koszulka męża bez Twojego zapachu 😀 Praktycznie nie płakał, choć było kilka nocy, gdy chlipał ze smutkiem, że nie ma mleka, ale generalnie szybko zasypiał 🙂
Dużo tulenia, przypominania i daliśmy radę 😀 Gdyby mocno płakał w nocy, chyba bym go nie odstawiła ::)