Sposób, w jaki postrzegamy żywienie naszych dzieci szybko się zmienia. Jeszcze do niedawna większość rodziców traciła głowę, gdy dziecko nie chciało zjeść obiadu czy kolacji. Obecnie, dzięki między innymi takim wspaniałym książkom jak „Moje dziecko nie chce jeść” Gonzalez’a, powoli zaczyna dominować trend ufania kompetencjom dziecka. To świetna tendencja. Jednak…, czy zawsze możemy po prostu zaufać apetytowi dziecka? Kim jest niejadek? Czy istnieją prawdziwe “niejadki”, które potrzebują pomocy i szczególnych technik, by móc otworzyć się na nowe smaki? Jak odróżnić dzieci, które po prostu jedzą mniej, od tych, które mają szczególne trudności?
Postarałam się zebrać w jednym miejscu wszystkie najważniejsze informacje o niejadkach 😀 Czytajcie i pytajcie, bo „kto pyta, nie błądzi”.
Czy moje dziecko jest niejadkiem?
Najważniejszą informacją na początek jest to, że zdrowe, prawidłowo rozwijające się dzieci, w sprzyjającym otoczeniu są w stanie znacznie lepiej decydować o ilości pokarmu, którego potrzebują, niż rodzice, dziadkowie a nawet dietetycy i specjaliści od żywienia. Niektóre badania wskazują również, że o jakości pożywienia.
Dlatego w żywieniu dzieci najważniejszy jest spokój.
Wiele o tym spokoju, pisałam w tych wpisach:
Czy moje dziecko nie je za mało?
Czego możesz nauczyć się od swojego dziecka?
Jeżeli czujesz, że na początek potrzebny Ci spokój, to zajrzyj tam koniecznie!
Jednak nie zawsze kompetencje dziecka są wystarczające, by podjąć naukę jedzenia (tak, jedzenie to bardzo ważny proces rozwojowo-edukacyjny, w tym jednym miejscu zgadzam się z reklamami Bobovity – “Smaków jak liter, trzeba się nauczyć”).
Problemy związane z karmieniem i jedzeniem mogą pojawić się u dzieci w różnym wieku i mogą mieć różną przyczynę: od problemów czysto fizycznych (trudności z gryzieniem, połykaniem, żuciem, ból z tym związany) przez problemy sensoryczne (czyli to, jak dziecko odczuwa dany pokarm), motoryczne, medyczne aż po problemy związane z relacją w rodzinie, sposobem podawania posiłków, zachowaniem rodzica w trakcie posiłków, czy wcześniejszymi doświadczeniami z jedzeniem (np. zakrztuszenie się czy widok krztuszącej się drugiej osoby, nieprzyjemne doznania smakowe itp.).
Około 50% matek uznaje, że przynajmniej jedno z jej dzieci “słabo je”(1). Jednocześnie szacuje się, że jedynie 3-15% dzieci ma rzeczywiste problemy z jedzeniem lub karmieniem.
Jak odróżnić jedne przypadki od drugich?
Gdzie kończy się norma?
Wiele zachowań typowych dla “niejadka” może być rozwojową normą. To znaczy czymś, co w większym lub mniejszym stopniu dotyka wszystkich dzieci. Jednym z takich zjawisk, który prawdopodobnie pojawi się i w Twojej rodzinie jest neofobia, czyli lęk, niechęć do próbowania nowych, nieznanych pokarmów. Często ta niechęć rozszerza się również na znane, ale rzadko spożywane pokarmy. W wyniku neofobii, która pojawia się ok. 2-4 roku życia, ilość pokarmów tolerowanych przez dziecko znacznie się zawęża. Z jadłospisów jednych dzieci zniknie 10% pokarmów z innych nawet 50% czy 80%. To, czy neofobia zostanie krótkim etapem rozwoju dziecka, czy przemieni się w prawdziwe trudności z karmieniem zależy w dużej mierze od zachowań i reakcji rodzica i otoczenia. To, co normalne i naturalne może przekształcić się w trudne do zmiany problemy z karmieniem.
Mnóstwo niejadków ma swoje źródło również w naszych (rodzicielskich) oczekiwaniach.
Po pierwsze nie uświadamiamy sobie, jak trudne dla dziecka jest jedzenie! Wydaje nam się, że jest to tak naturalna i prosta czynność, że dzieci powinny wejść w nią automatycznie! Po prostu stopniowo otwierać się na nowe smaki, zmienne konsystencje, sposoby karmienia. Przecież, co w tym skomplikowanego – wziąć jedzenie do ust, ewentualnie pomemłać i połknąć.
Tymczasem jedzenie to bardzo skomplikowany proces. Wyobraź sobie, że w sam proces połykania zaangażowanych jest 26 mięśni i 6 nerwów. Nie jest to wcale intuicyjne i proste.
Są dzieci, które w naukę jedzenia wchodzą ochoczo, z radością, łatwo przekonują się do nowych smaków, uśmiechem reagują na czas posiłków. Są takie, które potrzebują znacznie więcej prób, cierpliwości i czasu. Są takie, które wymagają specyficznych technik i starań, by były w stanie zaakceptować więcej smaków.
Poza oczekiwaniem, że dziecko w proces jedzenia wejdzie naturalnie, oczekujemy, że jeśli tylko stworzymy mu dobre warunki, to będzie ono jadło dobrze. Wielu rodziców wpada w pułapkę BLW, wierzy, że jeśli zastosuje tą metodę, to dziecko z automatu będzie jadło dużo i chętnie.
Co tak naprawdę oznacza „dobrze”? Dla większości rodziców znaczy chętnie, w odpowiednim momencie, w ilości, której oczekuje rodzic i najlepiej jeszcze w tempie, którego oczekuje rodzic.
Ten typ niejadka to po prostu nieporozumienie. Niezrozumienie przez rodzica tego, że dziecko potrzebuje czasu i spokoju, by zaakceptować nowe smaki. Niezrozumienie, że dziecko ma swoją własną umiejętność określenia, ile jedzenia naprawdę potrzebuje. Ta diagnoza pojawia się szybko – nawet 5-6 miesięczne dzieci nazywane są już niejadkami. Tylko dlatego, że nadal preferują mleko. A przecież mleko powinno być bezpieczną podstawą wyżywienia dla dziecka do ukończenia roczku. Tylko dlatego, że nie mają ochoty na dwudaniowy obiad i tylko dlatego, że jedzą np. 2 łyżeczki kaszki.
Rzeczywiste problemy z karmieniem
Spójrzcie jeszcze raz na piramidę, którą wrzuciłam na początku wpisu. Przechodzimy od normy, przez nieporozumienie aż do prawdziwych problemów. Dotyczą one ok. 10-15% dzieci i mogą mieć różną przyczynę i różny stopień nasilenia. Ale są! Tak, niejadki istnieją. I nie jest to wybór dziecka, objaw jego złej woli. Jak zwykle TO SKOMPLIKOWANE. Ale spróbujemy zmierzyć się z tym problemem.
Dzieci z rzeczywistymi problemami z karmieniem potrzebują pomocy w poznawaniu i akceptowaniu nowych smaków. Czasami porady i wsparcia potrzebują jedynie rodzice. Odpowiednie ich nakierowanie sprawia, że dzieci jedzą lepiej.
Na samej szczycie naszej piramidy znajdują się dzieci, dla których czas posiłków wiąże się z bólem, cierpieniem, poczuciem niezrozumienia, lękiem i stresem. Ta ostatnia grupa dzieci. Dzieci, o których mówi się, że cierpią na „zaburzenia karmienia” lub „trudności w karmieniu” (feeding disorder/ feeding difficulties” ).
Kiedy wybredność, niechęć do poznawania nowych smaków, picie niemal wyłącznie mleka mimo ukończenia przez dziecko roczku, płacz przy posiłku jest jeszcze rozwojową normą, a kiedy ważnym sygnałem o problemach? Jest to naprawdę dość trudne do rozróżnienia. Przyczyn problemów z żywieniem może być wiele, przede wszystkim jednak brakuje odpowiednich kategorii i definicji.
Kim jest niejadek?
O ile w języku angielskim powoli systematyzuje się nazewnictwo dotyczące dzieci z pewnymi trudnościami w karmieniu i jedzeniu, o tyle w języku polskim jest to nadal bardzo skomplikowane. Już samo określenie „niejadek” jest notorycznie nadużywane… opisujemy w ten sposób i maluchy, które jedzą mniej niż chcieliby tego rodzice i dzieci, jak i te, które nie potrafią prawidłowo żuć i jedzą w wieku 2-3 lat nadal wyłącznie gładkie słoiczki. Jak widzicie rozstrzał jest ogromny!
Znalazłam obszerny artykuł na temat definicji związanych z problemami z karmieniem dzieci, zaczyna się on tymi słowami:
There is no single widely accepted definition of picky eating, although most definitions include an element of restricted intake of familiar foods, sometimes with a further degree of food neophobia. („Nie ma jednej, powszechnie akceptowanej definicji niejadka, jednak większość definicji zawiera elementy restrykcji dotyczącej znanych pokarmów, czasem również różnym stopniem neofobii) (2)
Uważam, że z naszego słownika powinniśmy całkowicie wyłączyć określenie niejadka. Bowiem albo dziecko ma swoje (bardziej lub mniej silne) preferencje, rozwija się prawidłowo i jest w stanie poznawać nowe smaki (wtedy z definicji nie jest niejadkiem), albo ma pewne trudności, zaburzenia, problemy rozwojowe, behawioralne które wymagają interwencji specjalisty lub chociaż specyficznych, zaplanowanych działań (wtedy mamy do czynienia z czymś, co często nazywamy „feeding disorder” lub „feeding difficulties” czyli zaburzeniami karmienia i trudnościami w karmieniu).
Pamiętajcie, że samodzielne określanie swojego dziecka niejadkiem jest zawsze stygmatyzujące. To etykietka, która zostaje z nami często do końca życia i wpływa na nasze relacje z jedzeniem również w dorosłości. Wpływa nawet na relacje z jedzeniem naszych dzieci! Ileż razy słyszałam, że moje dziecko słabo je, ale ja też kiedyś byłam niejadkiem. Ta etykietka zmienia nasz sposób postrzegania, modyfikuje nastawienia, założenia. Mnóstwo niejadków ma w dorosłości problemy z nadwagą. To są osoby, które spotykam w gabinecie i z którymi pracuję nad wytworzeniem nowego sposobu myślenia o jedzeniu.
Co zatem jeśli masz problem ze zdefiniowaniem, czy Twoje dziecko jest „standardowe” pod względem jedzenia, czy raczej potrzebujecie wsparcia specjalisty?
Jeśli Cię coś niepokoi, zawsze warto zasięgnąć porady specjalisty.
Problem jest w tym, że mało tych specjalistów jest… a często osoby, które uznają się za specjalistów, wcale zbyt dużej wiedzy o żywieniu dzieci nie mają. Postaram się stworzyć takie “krok po kroku” dla rodziców, które może pomóc określić, czy moje dziecko ma rzeczywiście problemy z jedzeniem.
Pobierz darmową grę Detektyw Smaków i oswajaj swoje dziecko z nowymi smakami poprzez zabawę!
Poznaj cechy prawdziwego „niejadka”
Na początek porównaj swoje dziecko z jedną z najbardziej konkretnych definicji “niejadka”(3):
Niejadek (picky eater, fussy eater) – dziecko, które nie spożywa odpowiednio zróżnicowanych pokarmów, co spowodowane jest odrzuceniem znacznej ilości produktów znanych i nieznanych:
- Akceptuje 30 produktów lub więcej
- Zwykle chce jeść jeden konkretny produkt przez dłuższy czas
- Czasami przestaje jeść konkretny produkt, ale po czasie do niego wraca
- Nie ma większych medycznych problemów
To definicja zwykłego niejadka. Dziecka z niewielkimi trudnościami w jedzeniu.
Dzieci o bardziej nasilonych problemach w karmieniu można charakteryzować w ten sposób:
- Akceptuje mniej niż 20 produktów
- Gdy produkt raz zostanie odrzucony przez dziecko, nie ma możliwości ponownego wprowadzenia go do diety
- Rezygnacja z całych grup żywności (ze względu chociażby na konsystencję czy kategorię odżywczą np. mięso, pokarmy miękkie lub twarde)
- Niemal zawsze je posiłek inny od reszty rodziny
- Nietoleruje nowych pokarmów nawet na talerzu, często płacze w trakcie podawania posiłków, wpada w histerię na widok jedzenia
Zarówno w Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10 jak i w klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-IV znajdziemy jednostkę “zaburzenia karmienia”. To one mogą być wskazówkę w rozpoznaniu u naszego dziecka problemów z żywieniem. Jednak klasyfikacje te nie są ani proste do zrozumienia dla przeciętnego odbiorcy ani nie obejmują całego spektrum problemu.
Niektórzy specjaliści postulują, by problemy z żywieniem u dzieci podzielić na 3 grupy w zależności od zachowań dzieci:
- dzieci jedzące za mało
- dzieci jedzące ograniczoną ilość pokarmów
- dzieci okazujące lęk przed jedzeniem
Moim zdaniem jednak jest to podział zbyt uproszczony, niewiele wnoszący. Na problemy z żywieniem dzieci powinniśmy zawsze patrzeć z perspektywy relacji opiekun-dziecko. Nawet największe trudności z karmieniem można przezwyciężyć lub zminimalizować przy odpowiednim wsparciu rodzica i specjalisty. I w drugą stronę – nawet niewielkie trudności mogą przekształcić się w poważne problemy, jeśli dziecko w jedzeniu tego wsparcia nie otrzyma.
Możliwych przyczyn zaburzeń karmienia i trudności w karmieniu jest tak wiele, że nie starczyłoby i 10 wpisów na blogu, by je opisać. Ponadto są bardzo często wynikiem współdziałania wielu czynników. Trudno stwierdzić, który problem jest naprawdę pierwotny i kluczowy do zmiany.
Czy moje dziecko to niejadek?
Z jednej strony nie powinniśmy lekceważyć niepokojących objawów w zakresie jedzenia u naszych dzieci. Być może bowiem ich trudności z karmieniem są realne i rzeczywiste. Z drugiej jednak strony musimy pamiętać, że ¾ dzieci nie jest niejadkami ani nie ma większych trudności w jedzeniu. Dodatkowe 10% dzieci bywa nazywanych niejadkami, mimo iż jedzą odpowiednie ilości pokarmów i ich dieta jest wystarczająco różnorodna.
Określenie “niejadek” to etykieta, z którą dziecko będzie musiało żyć prawdopodobnie do końca życia. Czy naprawdę warto jej używać?
Nie chcę Cię straszyć ani też dawać prostych odpowiedzi typu “wyrośnie z tego”, “nie przejmuj się”, „zgłodnieje, to zje”. Czasami rzeczywiście tak się dzieje. Jeżeli coś Cię niepokoi, to znaczy, że może warto coś zmienić, by było lepiej. Może wystarczy spokój (klik), może rezygnacja z presji (klik), może odpoczynek od warzyw, a może wprowadzenie jasnych zasad (klik). Może jedną z przyczyn słabego apetytu u dziecka jest anemia (klik). Być może również potrzebujecie wsparcia logopedy, terapeuty SI, psychologa czy dietetyka.
To jak? Masz w domu niejadka? Jeśli potrzebujesz wsparcia, to zachęcam Cię do rzucenia okiem na mini kurs online poświęcony tematowi neofobii.
Źródła:
http://www.ellynsatterinstitute.org/
Picky Eaters vs Problem Feeders
https://pediatrics.aappublications.org/content/pediatrics/135/2/344.full.pdf
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0195666315003438
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0195666307003716
6 komentarzy
Bardzo dogłębne wejście w temat – bardzo mi się podoba, rzeczywiście z tego wynika, że rodzice bardzo często nadużywają określenia „niejadek”. Czekam na kolejne posty w tym temacie – jak sobie radzić z prawdziwymi niejadkami.
Dziękuję 🙂
Jeśli chodzi o temat niejadków, to znajdziesz na blogu już sporo na ten temat. Zajrzyj koniecznie do całej serii postów w ramach Letniej Szkoły Jedzenia Warzyw 🙂 – szpinakrobibleee.pl/dziecko-nie-je-warzyw/
Dzięki 🙂
Mnie też się wydaje, że „niejadek” to takie chętnie używane przez rodziców określenie. A czasem wystarczy zaakceptować to, że dziecko je mniej niż dorosły i też może mieć swoje preferencje co do chętnie spożywanych potraw. A nie stygmatyzować i skupiać na karmieniu jednego dziecka energię całej rodziny.
Mam synów bliźniaków i jeden jest żądnym nowych smaków eksperymentatorem a drugi „niejadkiem”. Zawsze, jeżeli używam tego określenia w stosunku do synka to w ” „.
Ciekawie się ich obserwuje, że chowani razem, równocześnie, w ten sam sposób rozszerzania dieta, na pewnym etapie jedli wszystko to samo, wyewoluowało w takim kierunku 🙂 Choć przez Stacha nie raz włosy z głowy rwę.
Ale kurczaka curry potrafi „opierdzielić” bez miałknięcia 😉
O losie, zaskoczyłaś mnie – nie wiedziałam, że to „niejadek” to taki szeroki problem. Ale no cóż – moje dzieci po prostu od zawsze jedzą bez problemów (uf uf), więc pewnie dlatego nie zwracałam na to zagadnienie większej uwagi.