Żywienie dzieci staje się coraz bardziej skomplikowane. Wiedza rodziców o jedzeniu wrasta, a w konsekwencji coraz więcej kwestii, dotyczących żywienia dzieci, zaczyna budzić ich niepokój. Nie dziwi zatem, że szukają wsparcia u różnych specjalistów.
Niestety doświadczenia rodziców z takich konsultacji bywają różne. Czasem są to bardzo wspierające i kojące spotkania. Innym razem zbyt krótkie, pośpieszne, pozostawiające z poczuciem winy czy niewysłuchania.
Jak wspierać rodziców?
To od nas, specjalistów zależy, z czym klient wyjdzie z gabinetu. Dlatego każda porada skierowana do rodzica dziecka z trudnościami w jedzeniu powinna być przemyślana i dopasowana do indywidualnych potrzeb. Trudno sformułować listę sprawdzonych i uniwersalnych zaleceń, bo przecież każda historia żywieniowa jest inna. Z łatwością można jednak wskazać, jakich słów rodzic nigdy nie powinien usłyszeć od specjalisty.
Zapraszam do lektury artykułu, który stanowi pierwszy wpis z serii dla specjalistów. Nieprzypadkowo dotyczy konsultowania rodziców dzieci z trudnościami w jedzeniu – właśnie tego, jak podchodzić do dzieci w okresie neofobii i ich rodziców uczę podczas szkolenia dla specjalistów.
Czego rodzic nie powinien usłyszeć od specjalisty?
Straszenia
- Potencjalnymi konsekwencjami aktualnego sposobu żywienia (np. „Jak tak dalej pójdzie, to spadnie poniżej 3. centyla”),
- Koniecznością wprowadzenia drastycznych terapii (np. karmienia sondą, głodówki, hospitalizacji),
- Kategorycznymi i skrajnymi opisami obecnej sytuacji (np. „To dramatycznie niedoborowa dieta, nigdy nie widziałam takiego niejadka!”).
Nie chodzi o to, aby obawiać się rozmów o błędnych przekonaniach czy zachowaniach rodziców. Najważniejsze jest to, w jaki sposób je przeprowadzimy.
To ważne, aby mówić o tym, jak obrane strategie mogą przekładać się na późniejsze żywienie dzieci. Dlatego właśnie pracując z rodzicami dzieci w okresie neofobii żywieniowej tłumaczę dokładnie, które działania długofalowo mogą poprawić różnorodność diety, a które niestety przyczynią się do jej dalszego zawężania. Nie ma tutaj jednak miejsca na straszenie – to żadna metoda! Dlaczego?
- Nie wspiera rodziców, którzy z powodu lęku zostają zepchnięci do reakcji walki lub ucieczki. Pod wpływem tak silnych emocji i wysokiego napięcia niezwykle trudno o motywację do wprowadzenia zmian. Zaufanie dziecku i spokój są praktycznie niemożliwe, a stanowią podstawę wspierania rozwoju malucha.
- Nie działa na dzieci, które wizją przyszłych chorób rodzice próbują czasem zachęcić do jedzenia warzyw czy zniechęcić do jedzenia słodyczy.
Zamiast straszyć, chcemy wyposażyć rodzica w poczucie kompetencji i zaufanie do umiejętności dziecka. Naszym zadaniem jest wskazać, w jakich aspektach rodzic świetnie sobie radzi i jak ważne jest to, że szuka pomocy.
Pogłębiania poczucia winy
Dotyczy to szczególnie mam, które niezwykle często obwiniane są o to, jak żywią się ich dzieci. Częściowo przyczynia się do tego nadal funkcjonujący mit „matki karmiącej”, która w momencie narodzin dziecka „uzyskuje dostęp” do wszystkich informacji na temat jego potrzeb. Dzięki temu potrafi zawsze prawidłowo je odczytać i zaspokoić.
Wszystko się wali, gdy pojawiają się problemy. Bo skoro w teorii matka powinna wszystko wiedzieć, a dziecko ma trudności (np. jest drobne, powoli rośnie, cierpi na silną alergię, miało niezdiagnozowane niedobory żelaza), to wniosek jest jeden: zawiodła matka. Jakie okrutne i niesprawiedliwe jest takie przekonanie!
Czasami jedno, nieprzemyślane zdanie z ust specjalisty potrafi zasiać w sercu rodzica obawę o to, czy wystarczająco się stara.
- „Jak to, nie wie Pani jak karmić? To Pani jest mamą”;
- „Skoro nie chciało się Pani karmić piersią, to teraz kiepsko rośnie na mieszance”;
- „Czy Państwo oszaleli? Orzechy podawać w 9. miesiącu życia?”*.
Warto pamiętać, że to my, specjaliści mamy wiedzę, którą powinniśmy dzielić się z rodzicami. Pogłębianie poczucia winy sprawia, że rodzic czuje się coraz bardziej niekompetentny i w większym stopniu skłonny do permisywnych zachowań.
*Orzechy, jak i wszystkie inne produkty silnie alergizujące, możemy wprowadzać od początku rozszerzania diety, poza szczególnymi sytuacjami omówionymi indywidualnie z alergologiem.
Nadmiernego obciążania odpowiedzialnością
Wspieranie rodzicielskich kompetencji to niezwykle ważne zadanie wszystkich specjalistów pracujących z rodzinami. Zakładanie, że wszystko jest winą rodzica, który ma pełny wpływ na sposób żywienia dziecka, jest jednak nie tylko błędne, ale też szkodliwe.
Z takiego podejścia wynika wniosek, że skoro wszystko zależy od rodzica, to dziecko nie ma na nic wpływu. Zostaje pozbawione podmiotowości i możliwości decydowania o swoim ciele. Wpływa to negatywnie na podejście opiekuna, rozwój dziecka i relację między nimi.
Niezależnie, jak silnie zmotywowani są rodzice, to nie mają bezpośredniego wpływu na to, jakie uwarunkowania genetyczne i potrzeby żywieniowe ma ich dziecko, a także jakich trudności doświadcza. Sugerowanie rodzicom, by bardziej się postarali, a wtedy ich dzieci na pewno zaczną jeść lepiej, prowadzi do wzrastającej frustracji i poczucia braku skuteczności. Dlatego nie ma sensu motywowanie rodziców słowami:
- „Proszę lepiej karmić dziecko”;
- „Ale jak to ‘nie chce jeść’? To niech je Pani lepiej zachęci”;
- „Proszę po prostu nie podawać nic innego, zgłodnieje to zje”.
Paradoksalnie to właśnie zdjęcie z rodziców odpowiedzialności i pokazanie im, na jak wiele rzeczy nie mają wpływu, może ułatwić im skupienie się na działaniach, o których mogą i powinni decydować. Najważniejszą zasadą do przekazania w czasie konsultacji jest ta dotycząca podziału odpowiedzialności. Mówi ona, że opiekunowie tworzą odpowiednie otoczenie do rozwoju dziecka (kiedy, co i gdzie podadzą do jedzenia). To ono natomiast decyduje samodzielnie o potrzebach swojego ciała (ile, co i czy w ogóle zje).
Dawania uniwersalnych rad, które “zmienią wszystko”
Bo przecież każda historia żywieniowa rodzica i dziecka jest taka sama? Wystarczy algorytm, dwie proste sugestie i wszystkie problemy rozwiązane, prawda? Niekoniecznie.
Oczywiście są pewne zalecenia, które zawsze warto wprowadzić w życie. Wartościowe będą wspólne posiłki, dbanie o stosowanie podziału odpowiedzialności czy unikanie presji. Jednak samo przytoczenie tych zasad, bez wyjaśnienia i ustalenia priorytetów w ich wprowadzaniu, zazwyczaj kończy się szybką rezygnacją i stwierdzeniem, że nowe strategie nie działają. Rodzic woli wrócić do znanych rozwiązań niż powoli wdrażać nowe działania, których sensu nie widzi.
Proponowane strategie muszą posiadać głębszy cel, np. wspieranie samoregulacji dziecka na całe życie czy wzmacnianie pozytywnej relacji z jedzeniem. Tempo zmian, które proponuje specjalista, powinno być dostosowane do możliwości danej rodziny.
Ważne jest również, by zawczasu uprzedzić rodziców o efektach, których mogą się spodziewać. Nie ma bowiem metody, która w tydzień czy nawet miesiąc magicznie zamieni dziecko z dużym lękiem przed jedzeniem i wybiórczą dietą w malucha zajadającego się wszystkimi warzywami. Sugerując, że mamy proste rozwiązanie wszystkich problemów, wprowadzamy rodzica w błąd, możemy stracić jego zaufanie nie tylko do siebie ale i do innych specjalistów.
Lekceważenia problemu
Choć nie każdy problem w żywieniu dziecka to ten przez wielkie “P”, to nawet trudności rozwojowe potrafią rozrosnąć się do większych rozmiarów, jeśli rodzic nie otrzyma na czas odpowiedniego wsparcia. Lęk przed tym, że dziecko je zbyt mało lub wybiórczo, potrafi popchnąć w kierunku zachowań kontrolujących (presji, namawiania, zachęcania do jedzenia). Takie działania skutkują zazwyczaj ograniczeniami w jadłospisie dziecka, które coraz mocniej zawęża swoje wybory żywieniowe do bezpiecznych pokarmów.
Dlatego sugerowanie, że problem, z którym rodzic zwrócił się do specjalisty, nie jest niczym niepokojącym, że “przesadza”, a “dzieci po prostu tak mają”, może być kolejną przeszkodą w adekwatnym wspieraniu dziecka. Zlekceważony czy pozornie uspokojony rodzic wcale nie przestanie się martwić. Może wdrażać kolejne strategie, a kiedy one nie przyniosą zamierzonego efektu, to trudności dziecka będą się pogłębiać.
Zamiast bagatelizować problem warto uznać, że skoro sytuacja jest dla rodzica trudna, to potrzebuje on wsparcia. Wielkość trudności dziecka ma tutaj drugorzędne znaczenie. Dlaczego? Bo to rodzic będzie odpowiedzialny za żywienie dziecka w kolejnych latach. Jego wiedza i spokój będą najlepszą gwarancją prawidłowego rozwoju malucha.
Podsumowanie: 5 rzeczy, których rodzic nie powinien usłyszeć od specjalisty
Karmienie dziecka jest skomplikowane. Wzbudza wiele emocji, wiąże się z oczekiwaniami i lękami. To z nimi musimy się zmierzyć, gdy rodzic zwraca się po pomoc do nas, specjalistów.
Unikając opisanych powyżej 5 błędów, znacząco zwiększamy szansę na efektywność naszych działań. Uspokojony rodzic ma więcej zasobów i motywacji do wprowadzania zmian, a zaopiekowane dziecko może wreszcie przesuwać granice własnego lęku.
Jeśli chcesz poznać więcej sprawdzonych metod wspierania rodziców i dzieci z trudnościami w jedzeniu, dzielę się nimi na szkoleniu dla profesjonalistów “Neofobia żywieniowa – jak wspierać rodziców i dzieci w okresie rozwojowej neofobii”.
Możesz zapisać się na listę osób zainteresowanych kolejną edycją.