Home Problemy w jedzeniu 11 zdań, których lepiej nie mówić do dziecka w czasie jedzenia!

11 zdań, których lepiej nie mówić do dziecka w czasie jedzenia!

Autor Zuzia

Warto z dziećmi rozmawiać, to fakt. Ja w ogóle należę do osób gadatliwych w samotności, dlatego ze Szpinakożercą od jego narodzin prowadzę bardzo głębokie i długie rozmowy :). Zawsze przypomina mi się wtedy moja babcia, która mawiała, że uwielbia rozmawiać z kwiatami, wtedy nie czuje się taka samotna. Kwiaty odwdzięczały się jej pięknym wyglądem (u nikogo tak nie rosły), a ja chyba przejęłam tę gadatliwość. Teraz ze Szpinakożercą można już prowadzić prawdziwe dialogi, także w czasie jedzenia!

Są pewne standardowe kwestie, które wypowiadamy do naszych dzieci w czasie posiłku. Czasem mają one zachęcić dziecko do jedzenia, czasem spróbowania, zazwyczaj jednak przynoszą więcej szkody niż pożytku!

Przygotowałam dla Was taką mini bazę:

11 zdań, których lepiej nie mówić do dziecka w czasie jedzenia!

1. Zjedz jeszcze łyżeczkę/kawałek

Czy naprawdę uważasz, że ta jedna łyżeczka, jeden ostatni kawałek brokuła, ma jakąś magiczną moc nasycenia Twojego dziecka? Albo dostarcza jakąś olbrzymią dawkę wartości odżywczych? To tylko jeden kawałek! Nic dobrego nie przyniesie dla zdrowia Twojego dziecka, a prosząc o zjedzenie go, uczysz dziecko nie ufać własnym sygnałom głodu i sytości. Pamiętasz na pewno, że to dziecko jest odpowiedzialne za swój organizm i za to, ile zje?

2. Jak zjesz jeszcze trochę surówki, to dostaniesz deser

Całkiem zgrabna umowa, prawda? Najpierw zjedz coś, czego nie lubisz (nie masz ochoty), a w ten sposób „zarobisz” na coś pysznego :D. Niby proste, logiczne zasady. Co więcej – często działają. Dzieci decydują się na zjedzenie warzyw czy kotleta, by dostać ukochany deser. Ale zastanówmy się chwilę, czego tak naprawdę uczą się w ten sposób? Że deser jest ważniejszy od obiadu? Że warzywa muszę zjeść tylko wtedy, gdy jest deser? Że warzywa są tak niesmaczne, że mama musi mnie przekupić deserem? I w końcu: że deser należy jeść nawet, jeśli mam pełen brzuch!

3. Truskawki są na deser, najpierw obiad

Trochę łagodniejsza wersja. Czasami nawet przydatna, przecież to rodzic decyduje, kiedy pojawią się posiłki. Ale jeśli deser podajesz zazwyczaj po obiedzie, to czasem dobrym rozwiązaniem jest połączenie deseru z obiadem, inaczej może to skończyć się sytuacją znaną z niejednego domu: dziecko je dwa kęsy ziemniaka, twierdzi że już się najadło i chce deser. Spełniło warunki, prawda? Usiadło do obiadu, zjadło… Ale tak naprawdę każdy rodzic wie, że chodziło tylko o to, by dostać deser… Dlatego lepiej nie wiązać konieczności zjedzenia jednej potrawy z drugą. Jeśli masz ten problem, podaj po prostu małą porcję zdrowego deseru razem z obiadem. 

4. Nie powinno się zostawiać na talerzu. Dokończ to, proszę

Myślałam, że ta zasada jest już totalnie zapomniana, że każdy wie, że to nie talerz jest miarą najedzenia, ale nasz własny żołądek. A jednak! Ostatnio podobne pytanie padło w kierunku Szpinakożercy ze strony babci mojego męża. Wtedy zrozumiałam, że nadal lubimy kontrolować poziom najedzenia naszych dzieci i mierzyć go talerzem, miską i łyżeczką. Zostawianie na talerzu, gdy jest się już najedzonym, to wspaniały nawyk, bo to znak, że dziecko wie, ile jedzenia potrzebuje. Jeżeli nie lubisz marnować jedzenia – nałóż dziecku malutką porcję na talerz i pozwól na dokładkę albo zaproponuj, by dziecko samo nałożyło dla siebie odpowiednią porcję (choć i tak ma prawo coś zostawić, ale na pewno mniej niż wtedy, gdy zarzucisz go potężną porcją jedzenia).

5. „Smakuje Ci?” albo „Nie smakuje Ci?!”

Wiecie, że istnieje znacznie więcej niż „lubię/nie lubię”, „smaczne/niesmaczne”? Wiecie jak wielu określeń można użyć przy opisie smaku, zapachu, koloru jedzenia? Dlaczego ograniczać się jedynie do tej dychotomii? Ponadto, oceniając jedzenie w ten sposób, zamykamy dziecku drogę ucieczki: jedzenie, które raz trafi do szufladki „niesmaczne”, „nie lubię”, prawdopodobnie przez wiele lat z niej nie wyjdzie. Z kolei jedzenie opisane jako „lubię”, „smaczne” powinno być zawsze zjadane, a przecież i my czasami nie mamy ochoty nawet na najbardziej ukochane danie… Rozmawiajcie o smaku, bo preferencje u dzieci zmieniają się tak szybko, że naprawdę nie warto się do nich przywiązywać.


darmowa lekcja SJW


6. Spróbuj proszę, babcia zrobiła to specjalnie dla Ciebie. Będzie jej przykro jeśli nie zjesz

Ja wiem, że babcie gotują najlepiej na świecie, ale jedzenie czegokolwiek tylko dlatego, że komuś będzie przykro… nie jest dobrym nawykiem. Uczmy dzieci, że mają pełne prawo decydować o własnym ciele, a jeść powinno się przede wszystkim dlatego, że jest się głodnym, nie po to by sprawić komuś przyjemność. Ostrzegamy dzieci, by broniły się przed niechcianym dotykiem. Tłumaczymy, że mają prawo nie chcieć się przytulić. Jednak decydowanie o własnym żołądku wydaje nam się czymś wykraczającym poza kompetencje dziecka… Pamiętaj też, że dla Ciebie jakieś danie może być pyszne, proste i normalne, a dla Twojego dziecko może ono wyglądać po prostu jak… robaki! 

7. Zobacz jak mamusi/cioci/babci smakuje, Tobie też zasmakuje! Tylko spróbuj

A skąd to wiesz? Tobie też smakuje wszystko, co lubi Twój partner albo tata? Mój syn ubóstwia porzeczki, jeżyny, wiśnie i inne pieruńsko kwaśne owoce. Gdyby mi powiedział „spróbuj, mi smakuje, Tobie na pewno też”, nie uwierzyłabym! Spójrzmy na to też z drugiej strony – pozwólmy naszym dzieciom dojść do tego, co lubią, a czego nie lubią. Wykorzystam znów Szpinakożercę – gdybym podawała mu tylko te smaki, które ja lubię, być może nigdy nie dowiedziałabym się, że może jeść wiśnie prosto z drzewa i oblizywać się po nich z miną prawdziwego smakosza!

8. Spróbuj choć kawałek, jeśli Ci nie zasmakuje, nie musisz jeść

Taka teoretycznie nieszkodliwa zasada. Pozytywna – bo przecież nie każemy dziecku niczego zjeść. Jednak po 1. do próbowania też nie można zmuszać (do próbowania trzeba dorosnąć), po 2. dzieci w tym wypadku bardzo chętnie wybierają furtkę „nie smakuje mi – nie jem”. Dlaczego? Bo w głowie często pojawia się im myśl: „A jeśli mi to zasmakuje, to będę musiał to zjeść?!”. Wolą nie ryzykować. Ty też nie ryzykuj :). Lepiej powiedz: „możesz spróbować, jak to smakuje, jeśli masz ochotę”.

9. Zobacz, jak Krysia pięknie je, dlaczego Ty tak nie możesz? Krysia jest grzeczna!

A cóż ilość jedzenia czy jego różnorodność (bo to zazwyczaj mamy na myśli mówiąc „ładnie je”) mają wspólnego z byciem grzecznym? Pomijam już kwestię tego, co to w ogóle znaczy być grzecznym dzieckiem :D. Jeżeli Twoje dziecko je mało lub mało różnorodnie – ma ku temu ważny powód, przyczynę, dla której nie potrafi jeść inaczej, chociaż bardzo chce. Uwierz najpierw w jego możliwości i zadbaj o spokój.

10. [Udając, że jemy] „o jakie pyszne, mniam, mniam!”

„Oh jaka pyszna ta Twoja zupełnie nieprzyprawiona paciaja z buraka i banana. Mniam, mniam!”. Naprawdę myślisz, że Twoje dziecko w to uwierzy? A wiesz, że małe dzieci są prawdziwymi detektorami naszych emocji? Szwindel i próbę oszustwa wyczują na odległość, nie bez powodu najsilniej mają rozwiniętą prawą półkulę mózgową odpowiedzialną za emocje. Nie musisz przekonywać dziecka, że coś jest pyszne. Opowiedz mu, co to w ogóle jest. Jaki ma kolor, zapach, z czego się składa. A ocenę smaku pozostaw dziecku.

11. Nie musisz jeść, ale musisz spróbować. Skąd możesz wiedzieć, że tego nie lubisz? Jeszcze nie spróbowałeś!

A Ty musisz skoczyć ze spadochronu, by ocenić, czy to lubisz, czy nie? Musisz zrobić sobie tatuaż, by wiedzieć, czy chcesz mieć tatuaż, czy nie? To, co dla Ciebie jest nic nieznaczącym, malutkim kęsem surówki, dla Twojego dziecka może być jak wyprawa na Mount Everest! Dzieci wcale nie muszą próbować jedzenia, by wiedzieć, że czegoś nie lubią. Posługują się przede wszystkim zmysłem wzroku. Jeśli coś wygląda na jedzenie, które dziecko zna i lubi – dziecko je spróbuje. Jeśli wygląda inaczej, dziecko tego nie dotyka. Przynajmniej przy pierwszym spotkaniu. To dlatego okres neofobii jest tak trudny dla dziecka i rodzica.


Tak można by pisać w nieskończoność… I choć te zdania mają różny poziom nasilenia, jedne wydają się być łagodniejsze, a nawet całkiem poprawne, to mimo wszystko zawsze łączy je jedno słowo – presja. Większa, mniejsza, łagodna, ostra, wynikająca z troski albo z przyzwyczajenia… ale to nadal presja. A presja zawsze utrudnia jedzenie dzieciom, zwłaszcza tym, które już mają jakieś problemy z jedzeniem.

Co zatem mówić do dziecka w czasie jedzenia? O czym rozmawiać w czasie posiłków? ZAJRZYJ TUTAJ! 

nie mówić do dziecka

Polecane wpisy

11 komentarzy

Żaneta Bomba 2017-08-08 - 19:36

Na szczęście zdarza mi sie używać tylko jednego z tych 11, więc nie jest źle 😀

Odpowiedz
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl 2017-08-10 - 08:11

1/11 brzmi dobrze 😀 Ale i 11 można wyeliminować 😛

Odpowiedz
Pani Miniaturowa 2017-08-08 - 21:08

I mój najbardziej znienawidzony tekst „a kochasz mamusie/tatusia/babcie/siostrę? to zjedz za nią jeszcze jedną łyżeczkę”.

Odpowiedz
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl 2017-08-10 - 08:10

Tak bardzo kocham, że Ci babciu oddam tą łyżeczkę :D:D

Odpowiedz
Paulina Szpilyk 2017-08-09 - 07:48

Dobrze, że piszesz takie rzeczy; od niedzieli rozszerzamy dietę i już zauważam, że te zdania jakoś same się cisną na usta!!:) Muszę chyba pogodzić się z faktem, że większość tych „przepysznych” warzywek ląduje na podłodze, spodenkach lub w mojej buzi podczas udawania „mniam mniam jakie dobre, spróbuj”:)

Odpowiedz
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl 2017-08-10 - 08:10

Uwierz, że mi też cisnęły się na usta! Ta jedna łyżeczka ma jakąś magiczną moc O.o :D:D

Odpowiedz
krulenka 2017-08-09 - 15:42

Ech, a co robić, żeby niejadek jadł. Mój na przykład płacze z głodu, a nie zje, bo nie lubi, więc przyznaję – czasem go kuszę: zjedz zupę, a będzie deser.

Odpowiedz
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl 2017-08-10 - 08:09

Krulenka, to nie zawsze jest proste. Warto dowiedzieć się przede wszystkim z czego wynikają problemy syna z jedzeniem. Takie działania: „Jedz zupę, będzie deser” przynoszą tylko krótkotrwały efekt… teraz działają (dziecko je zupę), ale za rok, 2 może nie chcieć jeść juz zupy w ogóle.
Zajrzyj koniecznie do moich innych wpisów:
https://szpinakrobibleee.pl/kim-jest-niejadek/
https://szpinakrobibleee.pl/neofobia/
https://szpinakrobibleee.pl/dzieci-kwiaty-nawyki-zywieniowe/
https://szpinakrobibleee.pl/najwazniejsze-zasady-zywieniowe/

i do FB live – Co zrobić, gdy moje dziecko nie chce jeść – https://www.facebook.com/szpinakrobibleee/videos/1270848429695069/

Odpowiedz
krulenka 2017-08-10 - 08:31

Zajrzę. Zastanawiam się, czy jedni nie są wrażliwsi na bodźce smakowe, inni mniej. Być może nawet jest to rodzaj pewnego „deficytu”. Oczywiście oferowanie nowych smaków od małego ma sens, jednak jak patrzę na ojca mojego syna, który świadomie porusza się między pięcioma zestawami potraw i smaków i jest w tym szczęśliwy – różne pytania przychodzą mi do głowy. Oczywiście został trochę tak wychowany, ale potem został tam właśnie i nie ma potrzeby szukania nowych. My w siermiężnych czasach PRL też jedliśmy trzy produkty na krzyż, a mimo to część z nas korzysta z różnorodności.

Odpowiedz
Zuzia - SzpinakRobiBleee.pl 2017-08-10 - 08:38

Tak, oczywiście masz rację – są dzieci bardziej i mniej wrażliwe na smaki. Są dzieci odważniejsze i mniej odważne. Są dzieci, które mogą lubić niemal wszystko i są dzieci, które będą miały swój zestaw ulubionych smaków. Ale wszystkie dzieci mogą mieć dobre nawyki żywieniowe i mogą uczyć się próbować 🙂 Nie z każdego dziecka wyrośnie wielki smakosz jedzenia, ale każde może lubić jakiś zestaw warzyw, owoców, dodatków 🙂 Jest to częściowo uwarunkowane genetycznie (np. zależy od integracji sensorycznej), ale dużo zależy też od doświadczeń z jedzeniem.
Ale różnorodność można znaleźć w każdym poziomie żywienia! Nawet jeśli dziecko je tylko np. 15 produktów (a tak mała ilość zdarza się rzadko). Pisałam o tym przy wpisie o zasadzie rotacji (https://szpinakrobibleee.pl/zasada-rotacji/).
A jeśli chodzi o PRL – mimo wszystko trochę inną sytuacją jest, gdy jedzenia po prostu nie ma niż gdy jedzenie jest, ale nie chcemy próbować, poznawać. Zresztą i wtedy szukano różnorodności, chociażby w domowych przetworach! 🙂

Odpowiedz
Ewa 2017-08-10 - 08:53

Mój 1.5 roczniak zrobił się od ok 3-4 ms bardzo ostrożny w stosunku do jedzenia. Nie chce próbować. Jedynym sposobem na niego jest posadzenie co na blacie kuchennym i gotowanie z nim. Ostatnio kroiłam kapustę kiszoną to pomagał mi przekładać ją do garnka. Gdy się odwróciłam widziałam kątem oka że próbuje. Najpierw wypluł ale za chwilę skubnął jeszcze. Tak samo było z ogórkiem kiszonym. Kroiłam a ten wyciągał i wkładał je spowrotem do słoika. Pozwoliłam mu babrać ręką i dzięki temu po ok 5 minutach wziął do buźki. Rzeczywiście gdy czuje moją presję to blokuje się i nic nie je przez pół dnia. Kiedy przypadkowo podstawiam jedzeniei nie patrzę to chętniej podejmuje ,,ryzyko”.

Odpowiedz

Napisz komentarz