Trochę nam się przeterminowało to menu. Spisuję je z tygodniowym opóźnienie, dlatego z ręką na sercu przyznaję – nie jest pełne. Poza tym brakuje kilku zdjęć, no i posiłki często są… niepełne 😛 Ale winne temu są dwie przyczyny:
- choroba (a właściwie cykl chorób – jelitówka + długie przeziębienie u Szpinakożercy a potem u mnie)
- ogrom pracy przy promocji kursu o Zarządzaniu słodyczami 🙂
Ale zawsze w takim momencie, gdy myślę sobie „Boże, po co to pokazywać…. nie dość, że Szpinakożerca nie jadł niemal nic w tym tygodniu, to jeszcze brakuje mi zdjęć i opisów!”, przypominam sobie, że obiecałam Wam szczerość i że Wam też może zdarzyć się taki tydzień (a może miesiąc?) i że to nie oznacza niczego strasznego 🙂
Poniżej znajdziecie nasze poprzednie inspiracje:
Menu majowe
Menu czerwcowe
Menu lipcowe
Menu sierpniowe
Menu wrześniowe
Co nowego u Szpinakożercy?
- Przechodzimy aktualnie dość nasilony etap neofobii. Właściwie bardziej w tej chwili niż w czasie powstawania tego jadłospisu. Szpinakożerca coraz częściej rezygnuje z dań, które do tej pory lubił. Mam coraz większe obawy, że planuje (oczywiście nieświadomie) wykluczyć ogórka kiszonego…
- Ale są też pozytywy! Szpinakożerca domaga się „grzanek z pastą z awokado”. Czekałam na to od ponad roku! Bardzo lubię awokado i jest to dla mnie świetne urozmaicenie śniadań i posiłków 🙂
- Spróbował również pasztetu z soczewicy i marchewki. Sam „ukradł” z deski, kiedy go kroiłam i przy kolejnych śniadaniach też o niego prosił
- Generalnie apetyt nam totalnie nie dopisywał. Nie będę nawet opowiadać, jak dużo jedzenia musiałam wyrzucić. Ale domyślacie się, że jelitówka (u różnych członków rodziny innego dnia) + potem 7 dni gorączki nie zachęcają do jedzenia… Były dni, że Szpinakożerca jadł dosłownie pół grzanki z awokado przez cały dzień (na szczęście mamy jeszcze mleko 😀 Długie karmienie piersią ma zdecydowane zalety!)
- Powoli chcę wdrażać formułę rodzinnych posiłków – czyli takich puzzli, z których każdy zjada to, na co ma ochotę. Sprzyja próbowaniu, daje wolność, ale też ułatwia dziecku zjadanie np. samego ryżu na obiad. Pisałam o tym tutaj. Niedługo na pewno opowiem Wam o efektach 🙂
STYCZNIOWE MENU SZPINAKOŻERCY
Wiek: 2,5 roku
Większość posiłków jedzonych wspólnie z rodzicami (nianią). 80% gotowanych przeze mnie. Kilka gotowych dań. Dwa dni spędzone u dziadków.
Godziny posiłków (w przybliżeniu):
- Śniadanie: 8:00
- II śniadanie: ok. 11:00
- Obiad: 14-15
- Podwieczorek: 16:30-17:00
- Kolacja: 19:19:30
Szpinakożerca nadal jest karmiony piersią! Zjada mleko rano po obudzeniu (ok. 6-6:30), raz w ciągu dnia i przed snem (ok. 19:30).
OPIS POSZCZEGÓLNYCH DNI
PONIEDZIAŁEK
Poniedziałek zaczęliśmy z …gorączką 🙂 A co można robić o 6 rano z dzieckiem z gorączką? Oczywiście…MASŁO 😀 Zrobiliśmy więc od rana masło (bardzo smaczne! Polecam!), ale apetytu na jedzenie nie było w ogóle. Szpinakożerca zdecydował się na kanapkę z masłem i odrobiną pasty z buraka i twarogu (przepis był tutaj). Ale zjadł może dwa gryzy?
A tak robiliśmy masło!
Na drugie śniadanie zaproponowałam tarte jabłko z jogurtem, muesli i „różdżką smaku” od Helpy . Ponownie zjedzone może dwa kęsy. Ale nie proponowaliśmy więcej. Widać, że nie miał ochoty na kompletnie nic do jedzenia.
Drzemki w tym tygodniu musiałam spędzić ze Szpinakożercą (przynajmniej przeczytałam całą książkę!), więc nie było za dużo czasu na gotowanie, zakupy, planowanie posiłków. Na obiad był więc ekspresowy makaron z sosem pomidorowym:
- 1 puszka pomidorów
- 2 ząbki czosnku
- 1 mała cebulka
- sól, pieprz, bazylia, słodka papryka w proszku
Czosnek i cebulkę poddusić na oliwie. Dodać pomidory i gotować aż pomidory się rozpadną a sos zgęstnieje, doprawić.
Tu trochę większy sukces 🙂 Kilka makaronów wciągniętych.
Po obiedzie szybka podróż do lekarza a w drodze powrotnej mus owocowy, który ponownie został wzgardzony.
Na kolację przyrządziłam na szybko francuską tartę. Wykorzystałam gotowy spód z Biedronki (nie jest najlepszy na świecie… wolę kupić podkłady mrożone, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma). Posmarowałam go domowym ajwarem a na wierzch wrzuciłam posiekaną cukinię, paprykę, suszone pomidory i upieczonego w piątek łososia.
Apetytu dalej brak! 😀
WTOREK
Od jelitówki, kiedy to Szpinakożerca żywił się głównie grzankami z masłem, młody zakochał się w tostach. Najbardziej lubi tosty z razowego chleba ze śliwką 😀 Do wyboru do nich były pasty warzywne (z awokado, na życzenie Szpinakożercy i z twarogu i buraka). Do tego warzywa: pomidorki, papryka, suszone pomidory. Zjedzony kawałek grzanki z awokado, 1 suszony pomidor
Na II śniadanie ratowałam umierającego banana i przerobiłam go na placki (chyba nie robiłam tych najprostszych na świecie placuszków od 2 miesięcy!). Mieliśmy jeszcze nieco musu truskawkowego z niedzieli (robiliśmy pyszne lody z bananów i truskawek!), który posłużył jako dodatek do placków. Na II śniadanie placki nietknięte, ale na podwieczorek z nianią zjedzone i to w sporej ilości.
Obiad zachował się z soboty – naleśniki z farszem ze szpinaku i ricotty, zapiekane w sosie pomidorowym. Inspiracją był ten przepis z Kwestii Smaku. Podobno kawałek wpadł do buzi 😀
Na deser miał być kisiel malinowy, ale Szpinakożerca miał ochotę na placki z II śniadania. W tym wypadku nie był to dla mnie problem 🙂
Tak się „objadł” podwieczorkiem, że nie na kolację nie było już czasu ani miejsca 😛 Dla rodziców były po prostu kanapki 🙂
ŚRODA
Środę przywitaliśmy dla odmiany…. grzanką 😀 Tym razem z serem. Do tego szybki serek wiejski z pomidorem i ogórek kiszony. Zjedzony głównie ogórek. To sygnał, że apetyt i smak wracają!
Na II śniadanie Szpinakożerca wybrał mandarynki. Zjadł 2, co na jego aktualne możliwości, jest liczbą bardzo dużą 😀
Obiad ponownie odgrzewany (oj leniwa była ze mnie Pani domu :P). Tym razem stir-fry z wołowiną i warzywami (brokułami, marchewką, papryką) + sezam, orzeszki ziemne itp. Malutko…
Na podwieczorek ugotowałam nieco kaszy jaglanej z rodzynkami i ziarnami. Dodałam jedną pomarańczę. Szpinakożerca był bardzo zadowolony, zjadła kilka sporych łyżek. Kolacja to ponownie korzystanie z zapasów – sos pomidorowy + kolorowy makaron załatwił sprawę.
CZWARTEK
Przez ten tydzień totalnie odechciało mi się grzanek….Ale Szpinakożercy chyba nie! W sumie całe szczęście, bo ta jedna grzanka z awokado była wszystko, co zjadł aż do podwieczorku. Chciałabym tu jednak dopisać, że na codzień staram się nie powtarzać czegoś takiego jak „grzanka” czy „kanapka” codziennie. Pamiętajcie, że różnorodność to ogromnie ważna zasada żywienia. To nie jest również tak, że Szpinakożerca dostał tylko grzankę – na stole stały inne rzeczy, warzywa, ser, pasta z burakiem. Ale wybrał grzankę. Nasze zadanie to dostarczyć jedzenie na stół – zadaniem dziecka jest wybrać, co i ile chce zjeść. Tak dzielimy się odpowiedzialnością za posiłki!
Na drugie śniadanie zrobiłam czekoladową owsiankę z borówkami (zapomniałam zupełnie, że zamroziłam sporą ilość latem!). Tak jak wspominałam – Szpinakożerca nie był głodny.
Co na obiad? Nie zgadniecie – rozmroziłam pierogi ruskie od Babci Szpinakożercy, dodałam surówkę z marchewki i jabłka. Nam smakowała. Szpinakożerca uszczknął surówki.
Dla mnie sztandarowym daniem, gdy Szpinakożerca jest chory są pieczone jabłka. I tym razem udało się trafić w 10! 2 dorodne jabłka nafaszerowane kaszą jaglaną i rodzynkami zostały zjedzone w całości. Powoli uznajemy, że choroba odpuszcza 🙂 Kaszel męczy, ale gorączki wreszcie brak!
Na kolację wygrzebałam po prostu z lodówki to, co nam zostało. Wiedziałam, że następnego dnia od rana wyjżdżamy do dziadków na weekend, więc nawet nie próbowałam się starać. Na talerzach wylądowały naleśniki ze szpinakiem i tarta na cieście francuskim z poniedziałku. Dojadaliśmy też surówkę z obiadu. Zdarzają się Wam takie „śmieciowe kolacje”? Czasami trzeba oczyścić lodówkę, prawda? 🙂
PIĄTEK
Następnego dnia od rana w pośpiechu pakowaliśmy się na weekendowy wyjazd. Na śniadanie udało się zjeść…. grzanki (haha) z salsą pomidorową i kiszone ogórki. Zobaczcie, że nawet przy monotonnym i ograniczonym wyborze posiłków śniadaniowych, jakie w tym tygodniu miał Szpinakożerca, starałam się trzymać zasady rotacji. Uwierzcie, że zawsze się da! To nie były zawsze dokładnie takie same grzanki – raz z masłem, raz z awokado, raz z serem a raz z salsą.
Drugie śniadanie jedliśmy w drodze: mandarynki i muffinki czekoladowe. Muffinki przyrządziłam na szybko z resztek owsianki z poprzedniego dnia. Obawiałam się, że nie wyjdą, ale były bardzo smaczne! W blenderze zmiksowałam po prostu owsiankę z dojrzałym bananem, jajkiem, resztką jogurtu i mąką orkiszową. Nie podam Wam proporcji, bo wszystkiego dodawałam „na oko”, by uzyskać odpowiednią konsystencję (gęściejsza niż na placki). Ponieważ czasu miałam mało, uznałam że muffinki to rozwiązanie lepsze niż smażenie placuszków.
U dziadków na kolejne drugie śniadanie Szpinakożerca zjadł miseczkę malin z jogurtem. Wkraczamy więc powoli w etap „nadrabiania strat” i większego apetytu.
Na obiad dostaliśmy klasyczne ziemniaczane kluski z białym serem oraz surówkę z kiszonej kapusty. Nie wiem, ile zjadł Szpinakożerca, bo sama w tym czasie spałam złożona chorobą! Podwieczorek to owoce – reszta malin i gruszka. Kolację udało mi się jakoś ogarnąć i zaproponowałam makaron ze szpinakiem. Wiem, że to zbyt dużo makaronu jak na 1 dzień, ale wolałam to niż kanapki… O dziwo Szpinakożerca zjadł ze smakiem 🙂
SOBOTA
Sobota, wszystkie posiłki jemy u dziadków. Ja niestety nadal słabo się czuję, więc na większość potraw nie mam wpływu. Na śniadanie kanapki: szynka, ser, ogórki, twarożek z suszonym pomidorem, pomidor itp. Szpinakożerca zjadł prawie całą kanapkę, kawałek kiszonego ogórka i spróbował twarożku!
II śniadanie to serek homogenizowany z porzeczkami. Niedługo po posiłku odwiedzili nas pradziadkowie (świętowaliśmy Dzień Babci i Dziadka). Na stole wylądowały ciastka (ale niedużo). Szpinakożerca jest już w takim wieku, że nie mogę mu zabraniać słodyczy, gdy one już się pojawią. Jeśli nie mogę dostarczyć mu alternatywy (dać wybór), muszę pogodzić się z tym, że coś słodkiego wyląduje w jego paszczy 🙂 Na tym słodyczowe szaleństwo w weekend się nie skończyło… mieliśmy jeszcze do odwiedzenie pradziadków, prababcie i drugich dziadków!
Po drugim śniadaniu udało się zorganizować drzemkę regeneracyjną a na obiad zjedliśmy pyszny bigos domowy (samo chude mięso, żadnej kiełbasy!), surówkę z marchewki, gotowane warzywa, żeberka i kaszę. Każdy znalazł coś dla siebie. Szpinakożercy zdecydowanie najbardziej smakowały warzywa, a głównie marchewka 🙂
Po obiedzie dalsze tournee po dziadkach! Zazwyczaj staram się przed takim spotkaniem uprzedzić, że wolimy nie jeść żadnych słodyczy, ale to nie oznacza, że dziadkowie nie chcą nas niczym częstować. Co więcej, Szpinakożerca już od progu woła zazwyczaj „Czy mogę coś zjeść?”, bardzo dobrze udając głodujące dziecko! U jednych dziadków padło na krakersa, 2 mandarynki i nieco soku jabłkowego. U prababci babeczka z kremem mascarpone i 2 kanapki z serem. Domyślacie się, że na kolację zostało już niewiele miejsca… Ale o dziwo, udało mu się wcisnąć sporą porcję ogórków konserwowych!
Niestety ze względu na to, że sama byłam w sobotę w kiepskiej formie, nie zrobiłam prawie żadnego zdjęcia! Wybaczcie 🙂
NIEDZIELA
Niedziela ponownie w gronie rodziny. Zaczynamy od śniadania z pyszną domową białą kiełbaską. Do tego kanapka z łososiem i warzywne dodatki. Drugie śniadanie u drugich dziadków owocuje przyjemnym odkryciem. Po raz pierwszy bowiem sięgamy po gotową ekspresową jaglankę firmy Melvit. Świetny skład, prosta w użycia i bardzo smaczna! Dodałam do niej po prostu słoiczek dla niemowląt z owocami (zazwyczaj u babci jakiś się znajdzie), odczekałam 5 minut aż jaglanka nasiąknie i przyznam, że zjedliśmy ją z przyjemnością!
Obiad wybitnie dopasowany do smaków Szpinakożercy. Kotleciki mielone, gotowana mini marchewka – to dwa produkty, które Szpinakożerca uwielbia! Do tego buraczki, surówka z kapusty i frytki (zdecydowanie nie są uwielbiane). Było pysznie! Choć zjedzona porcja nadal była nieco mniejsza niż zwykle.
Ale przynajmniej Szpinakożerca zostawił sobie miejsce na deser! Deser z prawdziwego zdarzenia – lody wiśniowe (zdecydowanie, absolutnie ukochany smak lodów), które zapobiegliwie podałam z malinami i bananem (mniej lodów, więcej owoców), piernik upieczony przez babcię, ptasie mleczko i daktyle w kakao. Co było najwspanialsze? To, że Szpinakożerca bez większego problemu zostawił na talerzu nadgryzione ptasie mleczko i kawałek piernika bo…. nie był już głodny 🙂
Na podróż powrotną do domu zaplanowałam chipsy owocowe (z jabłek i brzoskwini). Dostępne w tej chwili w większości sklepów. Wygodne, bo je się je całkiem długo, dzięki czemu udaje się czymś zająć dziecko chociaż na 15 minut drogi.
Kolacji nie było już sensu szykować! Poszliśmy spać, by chociaż nieco się wyspać 🙂
Ogólne wnioski 😀
To był absolutnie ciężki tydzień, który nastąpił po wcześniejszym też bardzo trudnym tygodniu! Uratowały nas zapasy jedzenia i chyba paradoksalnie mniejsze apetyty całej naszej trójki 🙂 Przetrwaliśmy. Widzę jednak, że taka choroba może być czynnikiem spustowym do zwiększenia wybiórczości pokarmowej. Często spotykam się z tym na konsultacjach. Dziecko rezygnuje z kolejnego produktu właśnie po epizodzie choroby, wymiotach, krztuszeniu. To pokazuje, jak dużo emocji siedzi w jedzeniu i że na apetyt Twojego dziecka ma wpływ wszystko: Twoje słowa, samopoczucie, stres, przeprowadzka, pojawienie się rodzeństwa czy pójście do przedszkola.
Z drugiej strony chcę Wam pokazać coś jeszcze ważniejszego: to nic złego, że Twoje dziecko nie chce jeść w chorobie albo po prostu ma dni, kiedy je bardzo mało! Organizmy naszych dzieci są bardzo mądre. Wyrównają sobie wszystko, jeśli tylko damy im możliwość.
Szpinakożerca w ciągu 2 tygodniu choroby schudł ok. 1 kg. Czy to mnie martwi? Nie, widziałam, że nie chce jeść. Co mogłam zrobić? Teraz apetyt ma znacznie większy, ale niestety trudniej mu decydować się na nowe lub zapomniane smaki 🙂
Przypominam na koniec jeszcze live o odporności dzieci!
Jak podobał Ci się nasz styczniowy jadłospis?
Jeśli potrzebujesz wsparcia w układaniu jadłospisów, koniecznie skorzystaj z mojego
RODZINNEGO PRZEWODNIKA PO ŻYWIENIU!
Znajdziesz w nim planner posiłków, checklistę różnorodności oraz poręczną infografikę, która przedstawia najważniejsze zasady żywienia 🙂
Jeśli dotarłaś do tego miejsca to ogromnie się cieszę! Mam nadzieję, że powyższy jadłospis będzie dla Ciebie inspiracją, motywacją lub pocieszeniem 🙂 Proszę opowiedz mi w komentarzu, co o nim myślisz! To dla mnie wiele znaczy 🙂
4 komentarze
U nas ostatnio mało ambitnie, szybko, prosto i dużo bazuję na czymś co ugotowałam więcej i zamroziłam lub na sklepowych mrożonkach. Końcówka ciąży, mąż cały tydzień w delegacji. Bazujemy na kaszach i makaronach z sosami lub zupach. Dziś miałam resztkę mięsnego sosu, do tego trochę ugotowanego pęczaku, trochę makaronu – zwierzątek od jakiejś zupy i dogotowałam tagiatelle. Pokroiłam pomidora. Wszystko wrzuciłam do osobnych miseczek i Tomek (na dniach kończy 3 latka) nakładał sobie co chciał – a chciał o dziwo wszystkiego po trochu, najwięcej zjadł pomidora 😉 Za to wczoraj zrobiłam pyszną zupę krem z dynią – zjadł suchy makaron, zupy spróbował 2 łyżeczki, więc 2h później jak wciąż zupy nie chciał wrzuciłam kupne pierogi z białym serem do garnka 😉 dobrze, że mam dużą zamrażarkę 😉
Oj zapasy pod koniec ciąży to bardzo dobry kierunek! Trzymam kciuki za Ciebie i malucha 🙂 i starsza też… no za tatę też 😀
Francuska tarta (poniedziałek) – możesz podać ciut bardziej szczegółowy przepis? Spód to normalne ciasto francuskie takie zwinięte w rolkę, czy jakieś inne? Warzywa wrzuciłaś surowe i potem piekłaś całość (ile czasu?)?
No tarta to brzmi bardzo dumnie 😀 Tak, to było ciasto gotowe – podpiekłam je w piekarniku na termoobiegu do zrumienienia, położyłam na wierzchu sos pomidorowy (pomidory, cebula, czosnek, podsmażone na patelni, by były gęściejsze). Pokroiłam drobniutko cukinię i inne warzywa (co tam masz: kukurydza, suszony pomidor, papryka, pomidorki koktajlowe). Na cieście z sosem wyłożyłam warzywa i pieczonego łososia, posypałam mozzarelą (taką do pizzy, bo taką miałam) i zapiekłam 😀