To, że będę karmić piersią było dla mnie tak samo oczywiste jak to, że kiedyś w końcu urodzę. Przecież nie będą z takim brzuchem chodzić do końca życia! A jedyną opcją na wyżywienie noworodka, jaką brałam pod uwagę, było oczywiście karmienie piersią. Dziś już wiem, że nie zawsze „chcieć to móc”, ale 2 lata temu najbardziej na świecie wierzyłam w zdanie:
„Karmienie zaczyna się w głowie! Uwierz, że możesz karmić, a będziesz karmić”
Nie podejrzewałam nawet jak wiele trudności można napotkać na tej mlecznej drodze.
Dziś Szpinakożerca ma już 2 lata. Nadal karmimy się piersią, choć już znacznie rzadziej. Udało nam się zrezygnować z nocnych karmień, co zaowocowało zdecydowanie większym wyspaniem matki (czyli moim :P).
Nie planowałam karmić tak długo, choć wiedziałam, że karmienie do 2. roku życia jest zalecane. Byłam pewna, że będę karmić rok, a potem się zobaczy 🙂 Dziś karmienie jest jakimś nieodłącznym elementem mojego macierzyństwa i trudno mi powiedzieć, ile jeszcze potrwa.
Jednak dziś chcę Ci opowiedzieć o czymś zupełnie innym. Chcę Ci opowiedzieć o tym, co było trudne i dlaczego tak wiele razy
CHCIAŁAM PRZESTAĆ JUŻ KARMIĆ…
Nie mieliśmy łatwego startu. Szpinakożerca tuż po urodzeniu miał bardzo wysoką żółtaczkę (konflikt serologiczny) i nie mogłam być non stop przy nim. „Pracowałam” więc laktatorem z mozołem osiągając zawrotne 5-10 ml na 30 minut (metodą 7-5-3) a 2 razy dziennie mogłam spróbować przystawić małego do piersi. Byłam spokojna, bo wiedziałam, że po 1. laktator nie jest tak sprawny jak dziecko w odciąganiu mleka (dziś wiem już, że należę do tego zaszczytnego grona kobiet, które laktatorem uciągną najwyżej 50 ml…) a po 2. takiemu maluchowi te 10 ml wystarczy!
Na szczęście żółtaczka szybko nam przeszła 🙂 Mogliśmy cieszyć się bliskością i spokojnie uczyć się karmić. Pierwszy raz pomyślałam, że mogę nie umieć dobrze karmić, gdy położna, którą zapytałam „jak przystawić dziecko?„, odpowiedziała, że przecież to ja jestem matką i powinnam to wiedzieć…A ja ciężko zastanawiałam się skąd , skoro jestem tą matką dopiero od 24 godzin…
Potem był nawał…a Szpinakożerca przez pierwsze 3 tygodnie życia był wielkiem śpiochem (dziś wiem, że to jedna z konsekwencji żółtaczki, wtedy nikt o tym nie wspomniał) i nie miał ochoty jeść. Walczyłam z nawałem laktatorem (dziś wiem, że to niezbyt dobra metoda) i dochowałam się ładnych zastojów i zapalenia piersi.
Gorączka w 30-stopniowym upale z przyklejonym do Ciebie dzieckiem… uwierz to nie jest proste i nie nastraja pozytywnie do macierzyństwa i karmienia piersią.
Potem Szpinakożerca się wyspał 😀 Spał bardzo dużo przez 3 tygodnie a potem spać przestał (podejrzewam, że to magiczna bilirubina przestała działać). Spał w dzień 30 minut z zegarkiem w ręku. Wieczorem był tak zmęczony tym niespaniem, że nie miał siły ssać piersi.
Był zmęczony – chciał jeść, ale nie miał siły jeść, by zasnąć! Błędne koło.
Płacz, wrzask, rozpacz, mój, jego… Walka z laktatorem i te myśli – „podam mu mieszankę i będzie po kłopocie!”.To chyba najtrudniejsze doświadczenie mojego macierzyństwa – mieć mleko, chcieć nakarmić własne głodne i zmęczone dziecko, ale nie móc, bo dziecko nie ma siły ssać. Porażka 🙁 Uwierzcie, że nigdzie nie mogłam znaleźć potwierdzenia informacji, że dziecko może być zbyt zmęczone, by jeść!
Dziś już wiem, że rozwiązanie było blisko mnie. Że tak naprawdę popełniłam jeden poważny błąd: nie karmiłam tak naprawdę na żądanie. Niby tak było… jak chciał to jadł, ale nie zawsze! Przecież nie mogłam pozwolić mu się rozbestwić i uziemić haha Głupia matka 😀 Rozumiecie to bezsensowne myślenie? Możliwe, że za mało ssał w dzień, przez to wieczorem było mało mleka a on nie miał siły tyle ssać, by leciało mu szybko. Dziś już to wiem…Wtedy nikt nie przyszedł, nie pomógł, nie podpowiedział.
Zastoje, zatkane kanaliki, zapalenia… powracały cyklicznie przez pierwsze pół roku i skutecznie utrudniały mi karmienie. Swoje dokładały również uwagi otoczenia („powinnaś karmić co 3 godziny”, „przyzwyczaisz go do piersi i nigdzie nie wyjdziesz”) i moje bezsensowne przekonania, chociażby że dziecko nie powinno zasypiać przy piersi.
Myślicie, że przynajmniej na pewno nie miałam problemów z dietą matki karmiącej?W końcu już do szpitala przemycałam maliny i ciasto z rabarbarem! Ale, gdy synek nie mógł zrobić kupki przez 2 dni, to na serio zaczęłam się zastanawiać, czy jednak rabarbar to dobry pomysł 😀 Na szczęście rozsądek i logika to moja dobra strona.
Choć i tak w naszym krótkim życiu byłam razem ze Szpinakożercą kolejno na diecie: bezmlecznej, bezglutenowej, bezcukrowej, bezjajecznej i bezpszenicznej! Jak dziecko ciągle płacze i nie śpi…. matka szuka rozwiązania. Rozwiązanie znalazłam i zaakceptowałam 🙂
Potem o zakończeniu karmienia marzyłam jeszcze wiele razy…
- po 15 pobudce w nocy…
- gdy bałam się, jak Szpinak zaśnie z kimś innym niż ja (przecież nikt inny nie ma piersi… swoją drogą wiecie, że to dziecku kompletnie nie przeszkadza?)
- gdy zamiast zjeść obiad albo śniadanie chciał mleko, mleko, mleko…
- gdy szarpał, gryzł i drapał
- gdy chciałam wyjechać na weekend ale bałam się, jak sobie poradzą beze mnie i mleka (całkiem nieźle, wiesz?)
- gdy chciałam napić się wina albo piwa
- gdy marzyłam o wolnym wieczorze..
Widzisz jak wiele błędów popełniłam?
Nie, nie mam wyrzutów sumienia, bo te błędy nie wynikały ze złej woli tylko z braku wiedzy! A dokładniej z braku profesjonalnej pomocy. Pomocy doradcy laktacyjnego, wykwalifikowanej położnej, wsparcia bliskich… Gdyby nie moja determinacja, pewnie już dawno musiałabym zakończyć karmienie piersią.
Jeżeli jest coś, co martwi Cię w Twoim karmieniu. Boisz się, że mleka jest za mało, że jest nie takie, że dziecko je za dużo albo za mało – skorzystaj z pomocy. Tutaj znajdziesz listę Certyfikowanych Doradców Laktacyjnych. Nie bój się ich 🙂 Korzystaj!
Dlaczego Ci o tym piszę? Bo uważam, że to ważne, by głośno mówić, że
Karmienie piersią jest wspaniałe i naturalne, ale nie zawsze bezproblemowe
Że warto mówić o tym, że czasem mama chce po prostu zakończyć już karmienie piersią. Ale, by móc podjąć naprawdę dobrze przemyślaną decyzję potrzebuje wiedzy i wsparcia!
Być może i Ty jesteś teraz w takim miejscu, że chciałabyś zakończyć karmienie piersią. A może uważasz, że powinnaś, bo np. Twoje dziecko mało je, idzie do żłobka, przedszkola lub musisz wyjechać na kilka dni? Być może masz dylematy:
- Jak to zrobić?
- Kiedy?
- Czy na pewno muszę teraz?
- Co podać do jedzenia dziecku w zamian?
Dlatego razem z Magdą Komstą z bloga Wymagające stworzyłyśmy
Kurs on-line „Jak łagodnie zakończyć karmienie piersią?”
Chciałybyśmy umożliwić Ci podjęcie naprawdę świadomej decyzji.
Byś czuła, że gdy zdecydujesz wraz z dzieckiem, że to już koniec Waszej mlecznej drogi, to że robisz to świadomie. Bo naprawdę tego chcesz/potrzebujesz.
Nie dlatego, że ktoś Ci tak zaleca, że wydaje się, że to lepsza droga, że będzie łatwiej. Nie dlatego, że musisz. Nie dlatego, że powinnaś. Dlatego, że tego potrzebujesz!
A my ze Szpinakożercą karmimy się dalej. Po 2 latach problemów z karmieniem jest naprawdę mało i daje mi ono więcej radości niż kiedykolwiek. Mamy ustalone pory karmienia, choć czasem zdarzy się spontaniczne „ciamknęcie” 🙂
Temat karmienia piersią nigdy nie był dla mnie ani na blogu ani w życiu priorytetowy. Jednak widzę, że mimo ogromnych starań chociażby osób zaangażowanych w Fundację Promocji Karmienia Piersią, wiedza o laktacji nadal jest uboga. Nadal mamy mają mało wsparcie i niewiele źródeł rzetelnej wiedzy. A najgorsze, że muszą tej wiedzy poszukiwać na własną rękę. A przecież powinny ją otrzymać na szkole rodzenia, w szpitalu, od położnej, pediatry…