Home Problemy w jedzeniu Co czuje niejadek? Prawdziwe historie

Co czuje niejadek? Prawdziwe historie

Autor Zuzia
historia niejadka



Muszę przyznać otwarcie, że nie byłam niejadkiem. Rodzice (ani dziadkowie) nigdy nie zmuszali mnie do jedzenia. Poza klasycznym „zjedz chociaż kotleta”, nie pamiętam zbyt wielu prób ingerencji w to, co jadłam. Ale też żadne z naszej trójki rodzeństwa nie miało jakichś wybitnie wybiórczych smaków. Każdy lubił coś innego, ale każdy był w stanie się jakoś wyżywić. Nie było zatem gotowania na zamówienie ani kilku wersji obiadów, by zadowolić każdego.

Jednak problem niejadków był. Wiele historii niejadków poznałam jeszcze w czasach, gdy pracowałam głównie z osobami dorosłymi pomagając im trwale schudnąć. Obecnie swoimi wspomnieniami z dzieciństwa często dzielą się ze mną rodzice dzieci, które same mają problemy z jedzeniem.

Jedną z pierwszych rzeczy, które tłumaczę rodzicom w czasie warsztatów czy konsultacji jest to, by spróbowali

SPOJRZEĆ NA JEDZENIE Z PERSPEKTYWY DZIECKA

Bo tak często o niej zapominamy.

Czujemy wiele trudnych emocji, bo nie da się ukryć, że jeśli Twoje dziecko ma wybiórczą dietę, to nie jest to proste. O tym, co czują rodzice, możesz przeczytać we wpisie o presji żywieniowej rodzica. 

Jak często jednak zastanawiamy się, CO CZUJE DZIECKO?

Czy dla niego niejedzenie też jest trudne? Stresujące? A może nasze reakcje na „niejedzenie” sprawiają ból?

Najczęściej skłaniamy się ku temu, że niejedzenie jest dla dziecka wygodne, tymczasem jeśli dziecko nie chce czegoś spróbować, zazwyczaj ma ku temu ważny powód! 

Postanowiłam zapytać o to, jak to jest być niejadkiem osoby, które znają się na tym, jak nikt inny. A zatem – samych niejadków! Ponieważ jednak przeciętna wieku dla niejadka to ok. 3 lata, zapytałam dorosłych niejadków o ich wspomnienia z dzieciństwa.

Liczba odpowiedzi mnie przerosła. A same historie często przygniotły emocjonalnie. Zebrałam się jednak do kupy i postanowiłam pokazać Wam, jak naprawdę czuje się niejadek!

JESTEM INNY ….

Zacznijmy od tego, dlaczego dzieci nie chcą jeść. Powodów może być wiele, pisałam o nich w artykule „kim jest niejadek?” czy w samym wpisie o neofobii.

Ważne, by zrozumieć, że dziecko nie wybiera niejedzenia z własnej woli. To nie jest jego decyzja, widzimisię, bunt czy złośliwość. Oczywiście odmowa jedzenia bardzo często jest formą wyrażenia swojej autonomii, jednak stałe, przedłużające się wybieranie bardzo ograniczonego menu już nie. Świetnie podsumowała to Stephanie Lucianovic (autorka książki o niejadku z perspektywy osoby dorosłej)

„To przerażająca rzecz, trudna do pokonania. Ludzie nie wybierają „nielubienia” jedzenia. Wiele jest w tym wstydu. Nie ma zbyt wiele empatii dla niejadków”

DLACZEGO DZIECI NIE JEDZĄ?

Dzieci mają zazwyczaj ważny powód, by nie jeść. Czasem to trudności organiczne, nadwrażliwość sensoryczna („Czułam, że to po prostu jest silniejsze ode mnie i zjedzenie warzywa było czymś obrzydliwym dla mnie” pisze Magda, Zuzia natomiast opowiada: „w przedszkolu nie tolerowałam ogórków i po nich wymiotowałam. Panie mi je wmuszały mimo wszystko”). Dla niektórych dzieci trudne mogą być określone smaki lub konsystencje (dla Magdy były to np. sosy: Konsystencja sosów,  idea maczania czegoś w sosach nadal mnie zniechęca do jedzenia i pilnuję, żeby nic na talerzu się wzajemnie nie dotykało i nie pobrudziło od siebie.”)

Często u podłoża niejedzenia leży lęk czy problemy emocjonalne:

„do dziś nie jem praktycznie żadnych warzyw i owoców. Rodzice notorycznie mnie do tego zmuszali karami, np. nie zjesz, nie wstaniesz od stołu (czasem siedziałam nawet 3h w innym pokoju), wpychanie na siłę, wkładanie ogórka/pomidora pod szynkę na kanapce. Kiedy już mi odpuścili, bo powiedzmy, że „wygrałam” tę walkę, wmawiali mi i podśmiewali się, ze mnie, że warzywa i owoce to trucizna.”

Agata pisze o silnym uczuciu obrzydzenia, które bardzo często wiąże się z lękiem (co to za potrawa? jak smakuje? obawa przed zanieczyszczeniem jedzenia):

„Nigdy nie zjadłabym jedzenia w szkolnej stołówce, nie jadłam na biwakach (chyba ze sucha bułkę), bo jedzenie mnie po prostu brzydziło.”

Magda również odczuwała silny lęk przed zabrudzeniem jedzenia, szczególnie składnikami, których nie lubiła. Wspomina o wyjściach do restauracji, w czasie których przeszkadzał jej nawet listek sałaty czy kawałek natki pietruszki, dodany jako ozdoba na talerzu: Jeśli warzywa nie dotykały tychże ziemniaków i kotleta i mama szybko je zrzuciła z mojego talerza, to okej. Ale jeśli warzywa dotykały np. kotleta, to trzeba było odkroić tę część i jej już nie dałam rady zjeść”.

Zdarza się, że są to nawet problemy związane z relacjami w rodzinie. „Niejadztwo” u dzieci odzywa się często po trudnych, stresujących sytuacjach (przeprowadzka, pojawienie się rodzeństwa, zmiana szkoły, przedszkola, rozwód itp.).

Byłam niejadkiem, dlatego, że mój Tata jest alkoholikiem. W każdy weekend, odkąd pamiętam pił alkohol i zachowywał się w sposób, który budził mój strach. Tak bardzo bałam się o siebie, Siostrę i Mamę, że ze strachu bolał mnie brzuch i było mi niedobrze – było tak w każdy weekend, w każde święta i wakacje” opowiada Kamila.

Niektóre, szczególnie wrażliwe dzieci, mogą reagować brakiem apetytu na napiętą sytuację rodzinną. Sami przecież odczuwamy ściśnięcie żołądka, kiedy jesteśmy przed ważnym wydarzeniem. Co zatem czuje dziecko, które żyje w niemal ciągłym stresie?

Magda mówi o sobie, że jest tzw. wrażliwcem i przez to dość często traci apetyt: „Myślę o swoim dzieciństwie i dochodzę do wniosku, że było pasmem stresu (nieszczęśliwe, burzliwe małżeństwo rodziców), może to powodowało mój brak zainteresowania jedzeniem”.

historia-niejadka

Może to zbyt proste, ale wiele wskazuje na to, że często dzieci nie jedzą, bo jedzenie im nie smakuje! Często zbyt długo trwamy przy niemowlęcych, mdłych i nudnych smakach. Tymczasem są dzieci, które potrzebują naprawdę poczuć jedzenie (tzw. „no tasters” – osoba o mniejszej ilości kubków smakowych lub tzw. poszukiwacze wrażeń sensorycznych). Czasami jedzenie jest dla dziecka zbyt suche lub zbyt mokre. Warto zatem zwrócić uwagę na to, jakie preferencje pod względem konsystencji wykazuje nasze dziecko. To dlatego czasami maluchy chętniej jedzą poza domem!

„Mięso zawsze było z jakimś wodnistym sosem który rozpuszczał ziemniaki, babcia zawsze robiła z gęstym i u babci mi smakowało. Jak coś mi w domu smakowało, to mama kupowała/gotowała to non stop, aż w końcu miałam tego dość i już nie chciałam więcej jeść” wspomina Joanna.

Tym samym wskazuje na jeszcze jedną przyczynę tego, że dzieci pozostają przy kilku znanych smakach i nie chcą próbować nowości. To problem z podziałem odpowiedzialności! Czasami to my wkraczamy w odpowiedzialność dziecka za posiłki (zmuszamy, zachęcamy, przemycamy), czasem jednak pozwalamy, by dziecko przejęło naszą odpowiedzialność za to, co będziemy mu proponować. Podajemy ciągle znane smaki i w ten sposób nieświadomie zamykamy dziecko w bezpiecznych potrawach. Opowiada o tym też Karolina:

„(…) to moje zamknięcie na smaki wynikało z tego, że mama szykowała zawsze to, co chcemy. Czasem zmuszała nas do spróbowania nowych dań, ale kończyło się na jednej prośbie (…)”

i Magda:

„Moja mama myślała, że ja nie lubię mięsa, bo jej mięso zazwyczaj wychodziło suche jak trociny, dlatego często zostawiałam, najczęściej zjadałam mielone (…). Albo mizeria, nie cierpiałam cebuli, którą moi rodzice dodawali tonami.”

NASZA ODPOWIEDŹ NA NIEJEDZENIE DZIECKA

Sama faza niejadka pojawia się u większości dzieci. Odpowiadają za to czynniki genetyczne, ewolucyjne i rozwojowe. Na pewnym etapie życie ciężej namówić nasze dziecko do zjedzenia warzyw lub w ogóle czegoś, co wybraliśmy na obiad. Podobnie, jak na pewnym etapie życia dziecka, ciężej jest nam je ubrać lub namówić do kąpieli czy założenia odpowiednich butów. Jednak zazwyczaj ubieranie nie przeradza się w codzienną walkę i siłowanie (słowne czy fizyczne). Z jedzeniem często tak jest… Mam wrażenie, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że większość strategii, które stosujemy, by „namówić/nakłonić dziecko do jedzenia” mocno narusza granice naszych dzieci. Wiele z nich, to wręcz przemoc, o której mówią wprost osoby, które jej doświadczyły.

Czasami ta przemoc przyjmuje łagodne formy – komentarzy, słów, porównywania. Jednak słowa często bardziej zapadają w pamięć i bolą przez całe życie…

Justyna opowiada:

„Najgorsza dla mnie była presja psychiczna – że jak nie zjem, to komuś będzie przykro (mamie, tacie, babci, czyli osobom, które kocham), że ktoś się postarał, że nie można marnować jedzenia. Kar czy długiego siedzenia nie było, ale namawianie do jedzenia rzeczy, których nie lubiłam bardzo często. Nie raz byłam bliska wymiotów czy płaczu.”

Ewa mocno podkreśla poczucie winy, które odczuwała:

„Do dziś mi to (..mama..) wypomina i robiła to latami, wpędzając w poczucie winy. Generalnie bycie niejadkiem, to zawsze był dla mnie powód do wstydu. I lęku, że ktoś będzie mnie do jedzenia zmuszał.”

Często przypominam rodzicom, że dziecko chce jeść jak rodzice, chce jeść lepiej. Jednak nie może… Nasze nadmierne oczekiwania sprawiają, że może ciągle mierzyć się z poczuciem bycia „niewystarczająco dobrym”, „niespełniającym określonych wymogów”.

historia-niejadka

Karolina wspomina komentarze, choć łagodne, to zapadające w pamięć! „Ale później pamiętam, że ciągłe namawiano mnie do jedzenia, brania dokładek i ciągłe komentarze, że jem zbyt mało.”

Myślę, że Bogumił świetnie pokazuje, jak słowa, które wydają się łagodne, wręcz normalne, mogą zapadać nam w pamięć i ranić małego człowieka:

„Pamiętam głównie pewne standardowe ‘teksty’, jakie słyszałem od rodziców (głównie od mamy). Te, które sprawiają, że jeszcze teraz nieco się wzdrygam: ”No zjedz trochę!”, ” No coś musisz(!) zjeść”, ”To zjedz chociaż mięsko”, ”To może dam Ci coś innego do zjedzenia?”, ”Jak nie będziesz jadł, to Ci się żołądek zaciśnie!” (Arrrrrgh! Najgorsze zdanie ze wszystkich. Po prostu widzę ojca jak siedzi przy stole i to mówi. Arrrrrgh!), ”Jak nie będziesz jadł, to nie urośniesz”, ”Trzeba jeść, żeby mieć siłę. Jak nie będziesz jadł, to nie będziesz miał siły”

Tak. Dla dziecka to też są trudne do zniesienia słowa! Pełne krytyki, wzbudzające lęk, obawę przed przymusem.

Chyba najłatwiej przemówią tu inne cytaty: 

„Chwalenie innych dzieci za jedzenie, a mi mówienie, że mogłabym brać z nich przykład (straszny wpływ na własną samoocenę, czułam, że jestem zła i mama chciałaby mieć inne dziecko, a mnie oddać. HIT straszenie domem dziecka za niejedzenie”  Marta

„Jak już coś jadłam to zazwyczaj byłam krytykowana za to, że za szybko, za wolno, że sztućce nie w tej ręce trzymam, albo nie w taki sposób, że najpierw trzeba połknąć potem popić itp.  Nic fajnego”  Jowita

„Ojciec kupował mi soczki Bobo Fruit. Nie smakowały, ale dało się wypić. Przez słomkę. Pamiętam, że trzymał mnie na kolanach, patrzył w tę słomkę i komentował: „pije”, „nie pije”, „teraz pije”, a mi było przykro, bo ciągnęłam cały czas, tylko on nie widział”

Mama próbowała mnie na siłę karmić, ale nawet symulowałam wymioty, żeby dała mi spokój. Byłam bardzo szczupła więc dzieci przezywały mnie kościotrup, a później trup. Wszystkie zabiegi zmuszania tylko pogłębiały problem tak, że miałam okresy, że nie jadłam prawie niczego” Karolina

Przemoc bywa jednak również fizyczna

To wmuszanie jedzenia, karmienie na siłę, ale też kary związane z jedzeniem/niejedzeniem, konieczność przesiadywania nad talerzem pełnym zimnego jedzenia. Możliwe, że teraz zdarza się rzadziej, ale zastanów się naprawdę szczerze, czy nigdy nie nakazałaś/nakazałeś dziecku siedzieć nad talerzem, aż nie skończy? Albo udawałaś/udawałeś samolocik, odwracałaś uwagę, by łyżeczką wcelować w otwartą buzię?

Zobacz, co najbardziej wspominają moi rozmówcy:

„Karmienie na siłę. Do tej pory nie jem kasz, kaszek itp. po tym, jak zwymiotowałam w wieku przedszkolnym, po wpychaniu mi na siłę łyżeczki z kaszką do buzi” Marta

„Z takich gorszych momentów i pewnie dlatego wbiło mi się w pamięć, że tata mnie zamknął w łazience z talerzem ech… Było przy tym sporo nerwów i emocji” Monika

„Pamietam, ze każdy posiłek był dla mnie traumatycznym przeżyciem (no chyba ze mogłam akurat jeść słodycze, naleśniki, pierogi…). Płakałam przed obiadem i autentycznie się go bałam, np. ser żółty wywoływał odruch wymiotny. Pamiętam, że byłam karmiona na siłę, bo nic nie chciałam jeść (samolociki, za mamusie itp.). Czułam się oszukiwana” Marta

„Z dzieciństwa pamiętam „no jedz”, „zjedz chociaż mięso” i siedzenie godzinami przy wielkich porcjach” Ola

„Do dziś pamiętam, jak kazano mi siedzieć i jeść, dopóki nie skończę całego talerza (mama nakładała mi dokładnie taką samą porcję jak sobie, a nakładała sobie sporo, nawet jak na dorosłego człowieka) i siedziałam tak np. 2 h, przy każdej okazji wyrzucając coś do kosza, żeby ubywało z talerza 😉 uważam, że byłam terroryzowana” Justyna

„W domu panowała zasada, że trzeba zjeść z talerza wszystko zanim się odejdzie od stołu, więc niestety często siedziałam nad niedojedzonym posiłkiem nawet ponad godzinę lub do pierwszego odruchu wymiotnego” Łucja

„Od tamtej pory zaczęła się prawdziwa nagonka na mnie żebym jadła. Była to dla mnie straszna część życia – siedzenie przed talerzem z jedzeniem. Oczywiście nigdy nie zjadałam zbyt dużo” Agnieszka

„Dziadek chodził ze mną po ogrodzie i pokazywał kotu, że ma wskakiwać na drzewo. Wtedy ja otwierałam buzie i udało coś mi się wcisnąć” Marta

„Pamiętam, jak mama kazała nam jeść do określonego wzoru w talerzu. I dotąd mieliśmy siedzieć, aż zjemy do tej linii” Justyna

PRZEMOC POZA DOMEM 

Warto jednak już zdjąć nieco ciężaru z naszych rodziców (będę zawsze podkreślać, że im też było trudno! Nie znali innych rozwiązań!). Często gorsze rzeczy działy się poza domem. I niestety mam poczucie, że to właśnie przedszkola, żłobki, szkoły czy nawet szpitale są największą sceną przemocy żywieniowej wobec naszych dzieci również obecnie. To tam zdarzają się wymioty, kary, nagrody, poczucie wykluczenia i zmuszanie do jedzenie na siłę. Działo się tak również kiedyś, bo niestety Panie nauczycielki w żłobkach i przedszkolach często były wręcz pouczane przez rodziców, by postarały się zachęcić dziecko do jedzenia. Jeśli myślisz, że to wina tylko strasznych i złych nauczycieli… zastanów się, czy po odebraniu dziecka dopytujesz: „ile zjadło?”, „czy zjadł obiad?”. Często również przy dziecku… Ta troska sprawia, że opiekunowie często chcą dzieckiem rzeczywiście się „zaopiekować”.

historia niejadka

Łucja wspomina: „W przedszkolu było dużo gorzej (chodziłam tylko do zerówki), byłam brana na środek pokoju i panie przedszkolanki opowiadały dzieciom, jaki to ze mnie niejadek (trauma do tej pory – boję się o posiłki synka w żłobku!). Natomiast jeśli nie zjadłam nic z talerza, to przynoszono mi suchy chleb i dziwiono się, że nie jem” 

Iza: „Jak poszłam do przedszkola z jedzeniem też był problem wielokrotnie  byłam zmuszana do zjedzenia czegoś, na co nie miałam ochoty, albo mi nie smakowało. Wielokrotnie kończyło się to wymiotami, a uraz pozostał do dziś”

Czasami opiekunowie stawiali sobie za punkt honoru nakarmienie dziecka. Opowiada o tym Marta w swojej historii:

„Nie chciałam zjeść zupy i gdy inne dzieci jadły, ja dłubałam w niej tylko łyżką. Przyszedł czas drugiego dania, które też nie bardzo mieściło się w kategorii tego, co lubię więc panie stwierdziły, że nie mogę nie jeść więc wrzuciły mi drugie danie do zupy zapowiadając, że nie wstanę od stołu dopóki nie zjem. Przesiedziałam tak nad tym cały obiad, leżakowanie, podwieczorek aż do momentu gdy rodzice odebrali mnie z przedszkola. To był ostatni raz, gdy panie próbowały zmusić mnie do jedzenia”

PRZYKRE KONSEKWENCJE W DOROSŁOŚCI

Obecnie nie ma statystyk, ilu dorosłych boryka się z problemem niejedzenia w dorosłości. Brakuje również jasnych danych o tym, jak niejedzenie i praktyki związane z przezwyciężaniem niejedzenia wpływają na relacje z jedzeniem w dorosłości. Jedne z badań pokazują, że dzieci borykające się z wybiórczością pokarmową w dzieciństwie, w przyszłości mają szanse na pojawienie się w szkole problemów lękowych, na tle depresyjnym, a nawet symptomów ADHD (jednak to jedynie badania korelacyjne, nie wiemy, co jest przyczyną, a co skutkiem). Są również badania pokazujące, że osoby zmuszane do jedzenia, mogą w przyszłości mieć większe problemy z samoregulacją i w konsekwencji utrzymaniem prawidłowej masy ciała. Pewne jest, że dorośli, mimo upływu wielu lat od trudnych doświadczeń, nadal wspominają przypadki zmuszania do jedzenia, potrawy, których nie cierpieli czy słowa, które słyszeli od swoich opiekunów.

historia-niejadka

Na koniec trudna statystyka: 75% dorosłych osób, które określają siebie nadal jako niejadków, uważa że ich problemy zaczęły się w dzieciństwie. Zatem pamiętajcie, że neofobiczna faza nie zawsze mija… Dużo zależy od jej prawdziwych przyczyn, ale też (a może przede wszystkim?) od naszej reakcji na nią!

Jak zatem radzą sobie z jedzeniem dorosłe niejadki z dzieciństwa? 

Jak zazwyczaj bywa: różnie. Z Waszych opowieści wynika, że czasami praktyki stosowane przez rodziców (plus może rzeczywiste problemy związane z jedzeniem!) prowadziły do utrzymującej się niechęci do jedzenia warzyw czy innych określonych produktów również w wieku dorosłym. Wielu z moich rozmówców nadal ma problemy z próbowaniem, jedzeniem w obcych miejscach, poszerzaniem swojej diety. Zazwyczaj z pomocą przychodzą wyrozumiali partnerzy, którzy krok po kroku pokazują im, że jedzenie jednak może być ciekawe, atrakcyjne, smaczne, a przede wszystkim przyjemne.

Magda do dziś walczy z ogromnymi trudnościami w jedzeniu chociażby warzyw. Jest niezwykle dzielna i robi postępy, ale widać, że jest to dla niej nie lada wyzwanie!  „I najdziwniejsze właśnie dla mnie jest to uczucie, że bardzo chciałabym zjeść sałatkę czy tortillę z warzywami, bo to pięknie wygląda i wiem, że jest zdrowe, ale nie potrafię tego zrobić. Cały czas walczę, i muszę znów zrobić jakiś skok milowy dla mnie, ale jakoś się zatrzymałam.” 

Ewa miała również kilka przygód ze zmuszaniem do jedzenia w dorosłości. Nadal ma trudności z jedzeniem w obcym miejscu: „Strach przed proszonym obiadem, na którym czegoś nie zjem, pozostał mi do tej pory”.

Większość osób jednak doświadcza tego, że w pewnym momencie zaczęło próbować nowych rzeczy i „jeść normalnie”. Często wiąże się to z wyprowadzką z domu, możliwością samodzielnego decydowania o sobie, porcjach jedzenia i smakach, na które ma się ochotę. Powoli (często ze wsparciem sprzyjającego otoczenia) rozszerzali swoją dietę i obecnie opisują się, jako osoby „jedzące normalne”, „jedzące wszystko”, „kochające jeść i próbować”.

Kasia pisze: „Teraz jem wszystko, jestem otwarta na nowości, zawsze chętnie próbuję potrawy. Uwielbiam gotować, zwłaszcza dla mojego 7 miesięcznego synka. Co mi pomogło? Chyba luz moich rodziców. Nigdy nie zmuszali mnie do jedzenia. Po prostu mi zaufali”

Aleksandra:Dzisiaj jem większość rzeczy, jestem ciekawa potraw z innych zakątków świata, ale to dlatego, że mogę decydować, co zjeść. Będąc poza domem wierzę, że są potrawy, które mi smakować nie muszą”

To ogromnie pozytywne! Bo być może wielu dzieciom wystarczy nie przeszkadzać? Być, wspierać, rozumieć, proponować, a one same, wtedy gdy będą już gotowe, rozszerzą swoją dietę? Warunek jest jeden – spokój i wsparcie rodzica. Wtedy zawsze jest łatwiej!

NADWAGA, ZAJADANIE, ZABURZENIA ODŻYWIANIA

Nie zawsze jednak rodzicielskie próby zachęcania do jedzenia odbijają się bez echa na dorosłym życiu niejadków. Ogromnie często w wypowiedziach moich rozmówców wybrzmiewało to, że obecnie często jedzą zbyt dużo, czują przymus jedzenia pomimo poczucia sytości. Wielu ma problemy z nadwagą, a nawet zaburzeniami odżywiania. Często trudnością jest jedzenie emocjonalne, sięganie po zakazane produkty i to w nich poszukiwanie pocieszenia.

„Niestety w tym wszystkim jest jeden haczyk… jestem uzależniona od słodyczy 😉 jako niejadek potrafiłam zjeść 4 lody na cały dzień… teraz dozuje sobie przyjemności, ale żyć bez nich nie potrafię”

„Obecnie mam 30 lat. Problem z utrzymaniem pożądanej wagi, kompulsywne jedzenie, głównie w ramach pocieszenia i „chwili dla siebie”. Nie wiem, na ile to karmienie mnie na siłę w dzieciństwie wpłynęło na mój obecny stosunek do jedzenia” Karolina

Ale obecnie jem często aż do uczucia „pękania”, zajadam smutki, nie potrafię zrezygnować ze słodyczy” Joasia

Obecnie jestem otyła i niestety dużo jem słodyczy. W wieku 12 czy 13 lat byłam na koloniach odchudzających i tam zupełnie nie miałam apetytu. Nie wiem z czego to wynikało, chyba po prostu to dietetyczne jedzenie mi nie smakowało, ale pamiętam jak wychowawczyni siedziała nade mną w pustej już jadalni i prosiła… Sporo wtedy zrzuciłam, ale już 1. dnia po powrocie mama nakupowała jakichś rarytasów, bo przecież ja taka wygłodzona. Szybko nadrobiłam 🙁” Małgosia

„Obecnie nie mam problemów z wagą, nigdy też nie byłam otyła czy też wychudzona, nie miałam żadnych zaburzeń odżywiania. Jem chętnie, jedzenie sprawia mi radość, chętnie gotuję i chodzę do restauracji. Jedynie, co zauważyłam, to to, że zawsze zjadam wszystko z talerza, nawet jeśli już nie mogę, nawet jeśli czuje się już syta, nawet jeśli nie do końca mi smakuje… to chyba pamiątka po „jeszcze jedna łyżeczka” z dzieciństwa?„Adriana

Pamiętajcie jednak, że nadwaga, to tylko jedna z możliwych odmian trudności z jedzeniem, która może pojawić się u naszych dzieci. O zaburzeniach jedzenia zawsze warto myśleć jako o skali, gdzie na jednym krańcu mamy nadwagę, otyłość, kompulsywne objadanie się, a na drugiej anoreksję, bulimię czy ortoreksję. 

Justyna opowiada:w wieku około 12 lat stwierdziłam, że jestem za gruba (miałam niedowagę) i zaczęłam się odchudzać poprzez prowokowanie wymiotów po atakach obżarstwa, na zmianę z niejedzeniem niczego przez wiele dni i bieganiem 2x dziennie po lesie… Trwało to z przerwami około 10 lat”

POZYTYWNE HISTORIE

Jednak nie wszystkie historie niejadków są trudne i bolesne. Dostałam też kilka wspaniałych, udowadniających, że wyrozumiali, ciepli, współczujący rodzice mogą pomóc przetrwać dziecku ten trudny czas. Nie mogłabym o nich tu nie wspomnieć, by pokazać Wam, że choć niejedzenie zawsze jest dla dziecka trudne, to może być czasem łatwiejsze i nie wiązać się z traumatycznymi wspomnieniami.

„Ja byłam typowym niejadkiem bułkowym. Okresowo (te okresy czasami były dość długie) mogłam żyć na samym suchym chlebie. Babcia i panie w przedszkolu usilnie chciały to przewalczyć. Za to moja mama ze stoickim spokojem godnym Jedi broniła mojej bułkowej miłości. Nie pozwalała zmuszać, proponowała nie naciskając. Bycie niejadkiem samo jakoś przeszło w tzw. międzyczasie. Dzięki mamie i tacie mam mnóstwo pozytywnych wspomnień związanych z jedzeniem” Zuzia

Czasem nawet dzieci, które doświadczyły przykrych praktyk związanych z niejedzeniem, potrafiły czerpać przyjemność z chociaż jednej fajnej chwili. Dominika tak wspomina posiłki na balkonie latem:

Celebracja posiłków na dworze. Jak byłam dzieckiem, to spędziłam dużo czasu z babcią i ciocią. Mimo, że mieszkały w bloku miały duży balkon, na którym rozkładały taki prowizoryczny stół z jakiejś deski, która służyła za blat. Na balkonie było dużo kwiatów. A jedzenie było bardzo sezonowe i proste. Młoda fasolka, młode ziemniaki i jajko czy kefir. I co najważniejsze dla mnie – bez mięsa. Dla małej dziewczynki to było wydarzenie – przygotowanie stołu na balkonie, a potem wspólny posiłek na dworze. Do dziś, jak obieram fasolkę, to mi się to przypomina”

To dlatego tak często podkreślam, że to atmosfera jest pierwszym krokiem do zmiany :).


Myślę, że idealnym sposobem na zakończenie tego trudnego (i długiego!) wpisu, będzie wypowiedź Oli, która wspaniale podsumowuje większość rad, które można przekazać rodzicom niejadków!

„Gdybym teraz mogła powiedzieć coś moim rodzicom z tamtego okresu to: nie zmuszaj, daj mniejsze porcje, nie dawaj tyle cukru, pozwól spróbować, nie mów, że na pewno nie będzie mi smakować, nie każ mi tyle siedzieć nad talerzem, to mi smakuje, ale czuję się już syta”

historia-niejadka


Polecane wpisy

Napisz komentarz