Deser, podwieczorek, słodkie małe co nieco… Kto tego nie lubi? No dobra, znam parę osób, które na deser najchętniej wybrałyby schabowego :D.
Jedną z zasad, którą kieruję się w żywieniu jest to, że gdy wybieramy się do restauracji zamawiam dla siebie albo przystawkę, albo deser. Nigdy oba na raz. Ma to sprzyjać zjadaniu odpowiednich porcji i po prostu nie przejadaniu się. Bo wiecie, jak to jest:
„Na deser zawsze znajdzie się miejsce!”
Jednak nasz dorosły problem z jedzeniem słodyczy na pełen żołądek, to pikuś w porównaniu z problemem z deserem, jaki zazwyczaj mają rodzice.
- No bo jak to? Pozwolić dziecku zjeść deser, chociaż nie tknął warzyw na obiad?
- Dać mu deser, mimo że pobił się z kolegą w szkole?
- Dostał 3 z klasówki? Nie ma lodów!
- Zjesz jeszcze dwie łyżki zupy, to zrobię Ci pyszny deser!
Znacie to? A może sami wpadliście w deserowy dylemat i nie wiecie, jak z niego wyjść cało i bez szwanku (tzn. z dzieckiem, które je najpierw obiad, a potem deser)?
Dziś chcę Wam opowiedzieć o tym, co taka deserowa wojna może zrobić. Zastanowimy się też na szybko, jak radzić sobie ze słodkimi zapędami naszych maluchów, które, jak tylko dowiedzą się, że u babci jest sernik na deser, nagle tracą apetyt na jakiekolwiek inne dania.
Na początek jednak ważne pytanie:
Czy chcesz, by Twoje dziecko posługiwało się deserem i słodyczami w taki sposób, jak Ty?
Czy chcesz, by podpisywało się obiema rękami pod stwierdzeniem „Mam drugi żołądek na słodycze”?
Jeśli nie, to przestań stosować ZNANE CI METODY ZARZĄDZANIA SŁODYCZAMI! Krótko mówiąc, nie rób tego, co Twoi rodzice (najpewniej w dobrej wierze) robili w stosunku do Ciebie :).
Ustalmy na początek fakty:
- deser to danie, jak każde inne
- na deser nie trzeba w żaden sposób zasłużyć, tak samo, jak nie trzeba zasłużyć na śniadanie, obiad i kolację
- deser nie jest obowiązkowym elementem diety każdego dziecka. Możesz z niego zrezygnować. Ba! Na podwieczorek możesz podać zupę lub kanapkę z hummusem. Naprawdę 😀
- walka o deser rodzi konflikt, a każdy konflikt prowadzi do napięcia wokół posiłków
Co możesz zatem zrobić, aby uniknąć walki o deser?
Możesz w ogóle z niego zrezygnować. Albo też podstępnie wykorzystać go do swoich celów! Pamiętaj, że deser wcale nie musi przerażać, może nam pomóc w budowaniu pozytywnej relacji ze słodyczami u naszych dzieci.
Przygotowałam dziś dla Ciebie kilka powodów, dla których warto przestać wykorzystywać deser, jako kartę przetargową dla zjedzenia warzyw, obiadu, skłonienia do dobrego zachowania czy czegokolwiek innego.
5 POWODÓW, DLA KTÓRYCH DZIECI NIE POWINNY MUSIEĆ ZASŁUŻYĆ NA DESER
Co dzieje się, gdy mówisz: „Jak zjesz to i to, dostaniesz deser”, albo „Zjedz jeszcze 2 łyżki zupy, a dostaniesz deser” czy wreszcie „Za te krzyki nie dostaniesz dziś deseru”?
1. UCZYMY DZIECI, ŻE JEST DOBRE I ZŁE JEDZENIE
Dobre są warzywa, obiad, mięso, ryba. Słodycze są złe. Pomyślisz, to chyba dobra lekcja? Nie do końca!
To samo robisz, gdy mówisz w sklepie, że któreś słodycze są niezdrowe, nie należy ich jeść. Pragniesz skupić uwagę dziecka na tym, co zdrowe i dobre (w domyśle np. warzywa i owoce), a w rzeczywistości osiągasz efekt odwrotny. Badania wyraźnie pokazują, że uzależniając otrzymanie nagrody żywieniowej od zjedzenia innej potrawy sprawiamy, że dzieci jeszcze mocniej kochają to, co otrzymują w nagrodę i jeszcze bardziej nie lubią tego, co muszą zjeść, by nagrodę uzyskać. Krótko mówiąc, jeśli prosisz dziecko o zjedzenie brokułów, by mogło potem zjeść lody, uczysz je jeszcze bardziej nie lubić brokułów i jeszcze bardziej kochać lody.
Jest jeszcze drugi argument, który pomoże Ci zrozumieć, dlaczego tworzenie dychotomii na zdrowe i niezdrowe jedzenie, nie pomaga kształtować u Twojego dziecka dobrych nawyków żywieniowych. Czy mówiąc, że lody są złe, tuczące i szkodliwe, albo sugerując to pośrednio (wykorzystując np. w tym celu deser), sprawisz, że Twoje dziecko nigdy nie zje lodów? Podejrzewam, że nie. Szanse na to są naprawdę niewielkie. Pisałam o tym w tym wpisie o pozytywnych zasadach dotyczących jedzenia słodyczy.
Natomiast dokładasz dziecku coś ogromnie ważnego – poczucie winy. I tak, gdy dziecko już lody zje, będzie czuło, że robi coś złego, coś zakazanego, niedozwolonego. A to działa na dwie sposoby – po 1. sprawia, że pragniemy zakazanego jedzenia jeszcze bardziej, po 2. łączymy jedzenie z emocjami, a to zawsze niedobra droga.
2. SPRAWIAMY, ŻE DZIECI KOCHAJĄ SŁODYCZE JESZCZE BARDZIEJ
Wiesz chyba, że jeśli na coś trzeba zapracować, doceniamy to znacznie bardziej? Czy bardziej cieszyłaś się z 5 z plastyki, którą dostali wszyscy uczniowie w twojej klasie, czy z 5 z trudnej klasówki z fizyki, na którą uczyłaś się cały tydzień?
Gdy mówisz dziecku, że musi zjeść obiad zanim dostanie deser, uczysz je, że słodycze są naprawdę wyjątkowe. Podnosisz ich znaczenie dla dziecka. Przestają być małą, słodką przyjemnością, a stają się czymś naprawdę ważnym. Tak, Ty to robisz (swoje dokładają też reklamy, społeczeństwo, półki w sklepie itp.). To nie uzależniające działanie cukru, sprawia że Twoje dziecko tak bardzo kocha słodycze. To nasze zakazy i wartościowanie.
Im bardziej normalne, codzienne i zwyczajne są słodycze dla naszych dzieci, tym łatwiej nad nimi zapanować.
3. UCZYMY DZIECI JEŚĆ MIMO PEŁNEGO ŻOŁĄDKA
Innymi słowy, uczysz dziecko przejadać się, jeść za dużo. Kształtujesz nawyk jedzenia tego serniczka, o którym wspomniałam na samym początku, mimo wszystko. Zaburzasz jeden z najważniejszych i najlepszych nawyków żywieniowych, z którym dziecko się rodzi i który musimy w dzieciach pielęgnować. Mianowicie „jedzenie wtedy, gdy jest się głodnym i kończenie, gdy jest się najedzonym”. To naturalna sygnalizacja organizmu, która jest najlepszą ochroną przed nadwagą i otyłością w przyszłości.
Badania pokazują, że zachęcanie dzieci do jedzenia z przyczyn zewnętrznych (bo pora obiadu, bo jak zjesz dostaniesz deser), sprzyja rozwojowi wielu problemów żywieniowych w przyszłości, z zaburzeniami odżywiania włącznie!
Zamiast zachęcać do zjedzenia obiadu przed deserem, przypomnij dziecku w trakcie posiłku, by zostawiło sobie miejsce na deser. Choć brzmi to przerażająco, jest znacznie bardziej korzystne z perspektywy nawyków żywieniowych.
4. ŁĄCZYMY JEDZENIE Z EMOCJAMI
O tym pisałam nieco w pierwszym punkcie. Gdy wartościujesz jedzenie (na dobre i złe), gdy uzależniasz zjedzenie jednej potrawy od zjedzenia innej, gdy nagradzasz czy karzesz przy pomocy jedzenia, nieświadomie łączysz jedzenie z emocjami i kształtujesz u dziecka nawyk jedzenia emocjonalnego. Jedzenie emocjonalne, to nic innego, jak próba zaspokojenia swojej potrzeby emocjonalnej (np. bliskości, miłości, poczucia radości, akceptacji) za pomocą jedzenia. Jest to zjawisko, z którym boryka się ogromna rzesza dorosłych. Po prostu sięgamy po jedzenie z innych powodów niż głód.
Jedzenie emocjonalne natomiast sprzyja rozwojowi nadwagi i otyłości, jak również zaburzeniom odżywiania. Oczywiście, okazjonalne wyjście z dzieckiem na lody, by uczcić np. jego urodziny nie sprawi, że zawsze będzie łączyło ono jedzenie z radością. Jednak im częściej jedzenie, a szczególnie słodycze, pojawiają się w kontekście emocji, tym łatwiej o ukształtowanie zgubnego nawyku.
By walczyć z łączeniem cukru i słodyczy z emocjami (niezależnie pozytywnymi czy negatywnymi) stworzyłam akcję Całkiem niesłodki prezent, która zachęca do rezygnowania z dawania dzieciom słodkich prezentów. Z roku na rok włącza się w nią coraz więcej osób. Jednak warto się również zastanowić, czy czasem my sami, np. wykorzystując moc deseru, nie uczymy dzieci nagradzać się jedzeniem?
5. TWORZYMY POCZUCIE, ŻE SŁODYCZE CZASAMI SĄ OK, A CZASAMI NIE
Czy zjedzenie całej marchewki na obiad sprawi, że słodycze i cukier w nich zawarty wpłynie mniej negatywnie na organizm dziecka?
Czy deser zjedzony na żołądek pełen pożywnej zupy, sprawi że nadmierne, „puste” kalorie będą mniej puste?
Nie.
Używając deseru, jako zachęty do zjedzenia innego posiłku, uczymy dzieci, że jeśli tylko zjedzą coś wystarczająco zdrowego, mogą zjeść coś mocno niezdrowego. Oczywiście wiesz już, że nie lubię dzielenia jedzenia na zdrowe i niezdrowe. Paradoksalnie mówienie otwarcie, że coś jest zdrowe, może zniechęcać nasze dzieci do jedzenia i próbowania! Chodzi mi jednak o podświadomy sygnał, który wysyłamy do naszych dzieci. Jak jesz słodycze, to jesz słodycze. Jedz je świadomie i nie udawaj, że razowa kanapka z hummusem cokolwiek tu zmieni :).
Co zatem możemy zrobić z deserem?
Istnieje kilka rozwiązań. Możesz skorzystać z jednego z tych 4 propozycji:
- Zrezygnować w ogóle z deseru. Przecież nie musisz go podawać 🙂
- Podać deser razem z obiadem i pozwolić dziecku zdecydować, co, kiedy i w jakiej kolejności zje
- Oddzielić czasowo obiad od deseru – 1,5-2 godzinna przerwa powinna sprawić, że tylko naprawdę zdeterminowane dziecko całkowicie zrezygnuje z obiadu na rzecz słodkości
- Podawaj na deser wyłącznie zdrowe (a może nawet niezbyt słodkie!) potrawy. Wtedy naprawdę nie ma znaczenia, czy Twoje dziecko zje obiad czy deser!
Mam nadzieję, że te podpowiedzi pomogą Ci zakończyć odwieczną deserową wojnę, którą toczą ze swoimi dziećmi rodzice na całym świecie :). Trzymam za Ciebie mocno kciuki <3.
6 komentarzy
A co ze słodyczami, które nie są podawane jako deser po obiedzie, tylko tak po prostu, w ciągu dnia? Załóżmy, czekolada. Dziecko wie, że można zjeść 1 czy 2 kostki dziennie i zazwyczaj posłusznie się zgadza (choć czasem testuje, czy nie dałoby się dostać więcej). Ale w ten sposób też uczy się, że czekolada jest bardziej wartościowa niż np jabłko (którego nie obejmują żadne ograniczenia). Jak z tego wybrnąć?
Zależy jeszcze jak o tej czekoladzie mówimy 🙂 Czy np. mówimy, że dostaniesz, ale po obiedzie, albo najpierw zjedz śniadanie, albo jak zjesz więcej będziesz chory itp. Dzieci generalnie uczą się w praktyce – podając (nawet codziennie) 1-2 kostki czekolady, którą dziecko może zjeść kiedy chce, uczymy je proporcji – tego, że warzyw, owoców, kaszy, chleba itp. je się więcej niż słodyczy. Można mówić po prostu: „Czekolady je się mniej. Albo to jest dobra porcja czekolady dla Ciebie, jutro też będziesz mógł ją zjeść albo czekoladę jemy rzadziej niż owoce”. Można też ominąć temat porcji i spróbować powiedzieć np. „tak Ci smakowała ta czekolada? Ja też ją lubię. Ciekawe jaki smak czekolady jutro wybierzesz!” albo „Widzę, że smakuje CI czekolada, co Ty na to, żebyśmy w weekend upiekli pyszne ciasto z czekoladą?” 🙂
O, te argumenty o proporcjach to ciekawe podejście, ale obawiam się że wtedy nie da się pominąć tematu „zdrowotności”, której z tego co rozumiem z poprzednich wpisów powinniśmy raczej unikać w rozmowach z dziećmi. No bo jak inaczej odpowiedzieć na pytania dlaczego czekolady jemy mniej niż jabłek lub kapusty?
Myślę, że niekoniecznie. Nie chodzi też o to, by w ogóle nie pokazywać, że jeden pokarm jest dla nas korzystniejszy a drugi mniej. Chodzi tylko o to, by nie dzielić jedzenia na czarne i białe (zdrowe i złe). Po prostu słodyczy jemy mniej, bo gdy jada się ich bardzo dużo, czujemy się słabi i zmęczeni, albo chorujemy albo po prostu nie ma miejsca na inne smaczne pokarmy. Fajnie to jest wytłumaczone w książce „Basia i słodycze” – gdy je się za dużo słodyczy, to nie ma się ochoty jeść nic innego 🙂
co do proporcji skojarzyło mi się jeszcze, że kiedy dziecko jest już troszkę starsze, można wprowadzić pojęcie piramidy żywienia. Według piramidy tłuszczu np jemy mniej, nie dlatego że jest niezdrowy – jest zdrowy i potrzebny, ale w rozsądnej ilości. Tak jak białka jest mniej niż węglowodanów itd.
Dzięki za pomoc! 🙂