
No dobra… przyznaję, że tak naprawdę lubię daktylowe batoniki. Kiedyś lubiłam je mniej, a teraz mi naprawdę smakują! Szczególnie, jeśli przygotuje je sama w domu :D. Ale tak naprawdę trochę mnie wkurzają! Zaraz opowiem Ci dlaczego :).
Jeżeli śledzisz mojego bloga już jakiś czas, to na pewno kojarzysz akcję Całkiem nieSŁODKI prezent (nie martw się – wróci ze zdwojoną siłą w tym roku!). Kontynuacją tej akcji był również mój kurs on-line, który zebrał bardzo pozytywne opinie wśród uczestników.
Moje podejście do cukru jest dość specyficzne. Nie tyle jestem jego przeciwniczką, co jestem zwolenniczką kształtowania dobrych relacji naszych dzieci ze słodyczami. Te 3 proste rady na pewno pomogą Ci to zrozumieć! Oczywiście staram się, żeby w diecie mojego syna cukru było jak najmniej, ale dbam też o zachowanie zdrowego rozsądku.
Moje cele, jeśli chodzi o słodycze, można podsumować w tych 3 zdaniach:
- Nie przyzwyczajać dziecka do wszechobecnego słodkiego smaku
- Nauczyć, że słodycze, to normalne jedzenie, takie samo, jak brokuły i makaron. To nie jest jedzenie na specjalne okazje, wyjątkowe, w nagrodę, na prezent
- Pokazać mu, że słodycze należy jeść w niedużych ilościach. Po prostu nauczyć umiaru, proporcji i różnorodności, czyli 3 najważniejszych zasad żywieniowych
Tymczasem, zazwyczaj mamy tendencję do patrzenia na cukier w sposób zero-jedynkowy. Uważamy, że biały cukier, to zabójca, ale już miód albo syrop klonowy jest ok. Zwykły jogurt owocowy, to trująca masa, ale jogurt z brązowym cukrem i certyfikatem bio, już jest całkiem niezły. Zwykłe ciasto z owocami słodzone cukrem, to rzadki rarytas, ale „zdrowymi” ciasteczkami z ksylitolem można się zajadać na drugie śniadanie.
Zapędzamy się w ten sposób w kozi róg. Jemy coraz więcej słodyczy, choć wybieramy te „zdrowe”, „naturalne”. Jednocześnie taka etykietka daje nam wewnętrzne przyzwolenie, by jeść więcej. I tak, zamiast kawałka ciasta z bitą śmietaną, jemy 3 kawałki marchewkowego-eko-ciacha, słodzonego ksylitolem i daktylami. Czy to dobry nawyk?
Jeśli masz wątpliwości, czy podać coś swojemu dziecku do jedzenia, zastanów się nad odpowiedzią na to jedno, proste pytanie:
Jaki nawyk żywieniowy kształtuję u swojego dziecka w ten sposób?
Warto tu ocenić również kontekst sytuacji – czy to jedzenie pojawia się jako nagroda, kara, prezent? Czy jest jedzone w emocjach? Czy jest sposobem na nudę? Czy robimy z danej potrawy „wielkie wydarzenie”? Czy raczej traktujemy, jako coś całkowicie normalnego? Czy jemy na pusty żołądek czy mimo tego, że jesteśmy najedzeni?
Wróćmy jednak do naszych modnych (i drogich!!) daktylowych batoników :).
Jakie nawyki żywieniowe kształtują daktylowe batoniki?
Daktylowe, zbożowe, słodzone miodem, z granolą, orzechami, bakaliami i inne tego typu słodkie i teoretycznie zdrowe (bo bez dodatku cukru, a nawet słodzików) batoniki i ciasteczka.
Doprecyzujmy – ja jem te batoniki! Co więcej – sama polecałam je Wam we wpisie o przekąskach z Lidla i z Biedronki! Jeszcze gorzej – daję daktylowe batoniki bez wyrzutów sumienia mojemu dziecku!
Pewnie, że lepiej, by dziecko jadło daktylowe batoniki, niż snickersy czy inne marsy. Nie mam co do tego wątpliwości!
Jednak nie traktuję ich jako codziennej, zwykłej przekąski. Dlaczego?
One są STRASZNIE SŁODKIE!
A zatem jem je (i uczę tego Szpinakożercę) z umiarem. Zdecydowanie częściej wybieram świeże owoce, orzechy czy nawet suszone owoce w prostej formie. To po prostu zasada proporcji w praktyce. Częściej jemy zdrowsze, bardziej naturalne produkty, te które mają mało cukru, soli, itp.
Czym zatem dla mnie są słodycze?
Słodycze, to wszystkie słodkie w smaku potrawy, które w niewielkiej objętości zawierają dużo cukru (w jakiejkolwiek, nawet naturalnej formie)
Dla dziecka w różnym wieku słodyczami może być co innego. Dla 7-miesięczniaka będą to chociażby rodzynki czy nawet banan. Dla roczniaka daktyle albo owsianka dosładzana daktylami. Dla dwulatka gorzka czekolada i daktylowy batonik. A dla 5-latka serek waniliowy, batonik zbożowy albo słodki napój.
Jeżeli chcemy nauczyć naszego malucha jeść słodycze z umiarem i nie przyzwyczajać go do słodkiego smaku, dopasujmy definicję słodyczy do wieku dziecka!
Jeżeli będziesz traktować daktylowe batoniki (albo inne, słodzone nawet wyłącznie suszonymi owocami potrawy) jako codzienność, świetną przekąskę do wózka albo nawet idealny dodatek do drugiego śniadania, to możesz obudzić się z ręką w nocniku… Bo owszem, dziecko będzie jadło zdrowe, naturalne, nieprzetworzone, a nawet bogate w witaminy i składniki mineralne produkty, ale jednocześnie Twoje dziecko po prostu będzie zbyt często jadło słodycze na drugie śniadanie. Stopniowo nauczysz je, że batonik, to świetny deser i przekąska. A czy to jest dobry nawyk żywieniowy?
Jaką masz gwarancję, że za 5 lat Twoje dziecko nie wybierze „gorszych słodyczy”?
Jeżeli nauczy się jeść z umiarem suszone owoce i daktylowe batoniki, to nawet jeśli w wieku 15 lat pokocha zwykłe, pełne białego cukru batony, jest spora nadzieja, że je także będzie jeść z umiarem.
Słodki smak jest dla naszych dzieci wystarczająco atrakcyjny. Nie musimy nic robić, by go lubiły. A jeśli lubią średnio, to tylko na tym zyskają. Lepiej wykorzystajmy całą naszą energię i nauczmy dzieci, że inne smaki też mogą być ciekawe, fajne, atrakcyjne i smaczne. Dlatego tak duży nacisk w pracy z rodzinami kładę na próbowanie. Bo to klucz do dobrego jedzenia. Jeśli jeszcze nie dziś, to za kilka lat na pewno!
Proponując bardzo słodkie produkty na co dzień, nawet te teoretycznie zdrowe, naturalne, ekologiczne, pełne witamin i cennych składników mineralnych, przyzwyczajasz dziecko do słodkiego smaku. Nawet do bardzo słodkiego smaku.
Z dietetycznego punktu widzenia zdecydowanie lepiej jeść batoniki daktylowe niż wafelki oblane czekoladą. Te pierwsze mają chociażby błonnik, który spowalnia wchłanianie cukrów i syci nas na dłużej. Zawierają wyłącznie naturalne cukry i składają się z owoców czy orzechów.
Ale z punktu widzenia nawyków żywieniowych, musimy być ostrożni!
Żebyś nie poczuła się totalnie ograniczona :D. Absolutnie nie chodzi o to, by zrezygnować ze słodyczy całkowicie, albo porzucić wszystkie daktyle i rodzynki na rzecz starego, białego cukru…
Chodzi o nieuleganie iluzji!
Słodycze, to słodycze. Cukier, to cukier! Musimy nauczyć nasze dzieci jeść je z umiarem, wszystkie. I tyle :). Nie wyrzucaj ich z szafki. Nie zabraniaj ich dziecku. Po prostu podawaj je od czasu do czasu. Mając zawsze z tyłu głowy, że to mimo wszystko batonik, a nie jabłko.
Tak, lubię daktylowe batoniki. Tak, daję je Szpinakożercy i uważam, że są zdrowsze niż zwykłe batony… ale to dla mnie nadal słodycze. Jemy je rzadko!
Co myślisz o tym wpisie? Poruszam tu trudne tematy! Będę Ci ogromnie wdzięczna za każdą informację zwrotną, opinię i dyskusję :).